Po 12. latach obecności w strefie euro i kilku latach dobrobytu Grecja przeżywa dotkliwy kryzys, którego skutki najboleśniej odczuwają przeciętni obywatele.
W czasie ostatniej kampanii wyborczej w tym kraju, do Aten pojechał z kamerą brytyjski dziennikarz, John Humphrys, od lat regularnie odwiedzający Grecję. Dziś już stolica nie jest mekką dla szukających pracy. Wysokie, 20-procentowe bezrobocie sprawia, że wiele rodzin pozostało bez środków do życia, wpada w biedę, kurczy się klasa średnia.
Emerytury obcięto średnio o 30 procent, a i tak bywają jedynym źródłem stałych dochodów dla kilkupokoleniowych rodzin. Szacuje się, że wkrótce 40 procent Greków będzie żyło w ubóstwie. Tak, jak już dziś doświadcza go bezrobotne małżeństwo księgowej i budowlańca z trójką dzieci w wieku szkolnym. Muszą korzystać z pomocy organizacji charytatywnych, które prowadzą sklepy z darmowymi produktami. I mimo zdarza się, że dzieci są głodne. Greckie szkoły nie prowadzą darmowego dożywiania. Nauczyciele z najbiedniejszych dzielnic mówią, że podczas lekcji uczniowie mdleją z głodu. W szpitalach i aptekach brakuje leków nawet na leczenie najmłodszych.
- Należy odnowić grecką politykę. Ludzie nie uwierzą przywódcom, którzy tak się pomylili - uważa spotkany na ulicy Grek.