W postprodukcji znajduje się już z kolei film „Kill Your Darlings" – jak zapowiada portal Imbd, opowieść o tajemniczym morderstwie z 1944 r. łączącym Kerouaca, W.S. Borroughsa i Ginsberga (tym razem zamiast Jamesa Franco w tej roli Daniel Radcliffe).
Jakie są powody tej mody? Biografia Ginsberga i powieść Kerouaca należą do klasyki amerykańskiej kontestacji. I ze względu na ten paradoksalny status nadają opartym na nich filmom jednocześnie aurę buntu, emancypacji, transgresji oraz zasłużonej patyny. Są w równej mierze zabytkami co rewolucyjnymi pociskami wymierzonymi w istniejący porządek – a przynajmniej mogą mieć taki potencjał. Sięgając po nie, można ukazać, jak bardzo kontestacja i kontrkultura – zaczynające się gdzieś od wierszy Ginsberga i prozy Borroughsa – zmieniły Amerykę i jak bardzo jej nie zmieniły. Oraz to, że zmiany niekoniecznie były na lepsze. Taki gorzki rachunek kontrkulturze – bezlitosny, a przy tym wierny jej ideałom – udało się wystawić choćby Terry'emu Gilliamowi w „Las Vegas Parano", gdzie zmierzył się z postacią równie ikoniczną dla kontrkulturowej Ameryki co Kerouac czy Ginsberg – Hunterem S. Thompsonem.
Niestety w filmie Sallesa nie widać nawet takich ambicji. To przede wszystkim ilustracja powieści Kerouaca. Po śmierci ojca młody mężczyzna Sal Paradise poznaje żyjącego pełnią życia wyrzutka Deana Moriarty'ego. Wyrusza z nim w podróż po Ameryce, odkrywa jej drogi i bezdroża, wolną miłość i benzendrynę. Na trasach swych wędrówek spotyka podobnych sobie ekscentryków, w końcu zbiera doświadczenia w swoją pierwszą powieść.
Salles w ogóle nie problematyzuje tego, co pokazuje, legendy, jaką zdążyła obrosnąć ta powieść, znaczeń, jakie ze sobą niesie. Ciekawe jest nawet to, że jego film w ogóle nie tworzy narracji o emancypacji. Wolność, jakiej szukają jego bohaterowie, jest bardziej obok społeczeństwa, jakie ich otacza, niż przeciw niemu. Wszystko, co na ekranie robią Sal i Dean, nie ma właściwie wymiaru transgresji, uwalniania się od ograniczeń pokolenia rodziców, Ameryki lat 40., społeczeństwa przemysłowego itd. Właściwie nie wiadomo, czemu film dzieje się w latach 40., czemu współczesny widz miałby się przejąć tą historią w kostiumach.
Salles i jego scenarzyści próbują ratować film przed całkowitym osunięciem się w ilustrację, problematyzując wątek pisania. Sal, Dean i Marylou kilka razy pokazywani są z „W stronę Swanna" Prousta w ręku. Widz ciągle dostaje sugestię, że ogląda tak naprawdę film o pisaniu, o pakcie autobiograficznym, jaki zawiera Sal/Kerouac. Nachalnie eksponowany pierwszy tom „W poszukiwaniu straconego czasu" ma sugerować, że tak naprawdę chodzi o literaturę pozwalającą ocalić, zbawić – inaczej – na zawsze utracony czas. Niestety, w dziedzinie relacji życia i fikcji, przeżywania i zapisywania film nie mówi tu nic poza komunałami.