„Muszę ci opowiedzieć tę historię, bo nie wiem, czy jak się urodzisz, będę miała dość siły, by cię kochać" — mówi dziewczyna do dziecka, które nosi brzuchu. Ona sama jest bardzo młoda. A jej dramatyczny los załamałby niejednego twardziela.
Komona miała zwyczajne dzieciństwo. Takie, jak każda dziewczynka z małej, afrykańskiej wioski. Do czasu, gdy we wsi zjawili się partyzanci, którzy tworzyli mające ich wspomagać dziecięce oddziały. Dali Komonie do ręki broń i kazali strzelać do własnych rodziców. To miał być jej bojowy chrzest. „Jeśli tego nie zrobisz, zabijemy ich maczugami, będą umierali w cierpieniu" — uprzedził żołnierz. „Zrób to" — usłyszała głos ojca. Nacisnęła na spust. Potem było potworne szkolenie, które miało z niej uczynić maszynę do zabijania. Łzy, cierpienie.
Powoli Komona stała się małą żołnierką. Ale wtedy okazało się, że potrafi rozmawiać z duchami. Ma dar dostrzegania, że nadchodzi wróg. Staje się „wiedźmą wojenną". Czarownicą, której nie wolno zranić. Życie się do niej uśmiecha, gdy poznaje smak uczucia. Zakochuje się w niej mały albinos, razem uciekają z oddziału. Chłopak zdobywa dla niej rzadkiego, białego koguta, zostaje jej mężem. Ale to trwa tylko chwilę.
Partyzanci upominają się o swoją „wiedźmę". Mąż Komony zginie, ona wróci do piekła. Będzie nałożnicą dowódcy. Dziecko, które nosi w sobie, nie jest owocem miłości, lecz gwałtu. Dlatego pyta: „Czy będę cię umiała kochać?" A przecież Komona ma jeszcze jedną niezałatwioną sprawę, która nie pozwala jej normalnie żyć: jest otoczona duchami bliskich. Wie, że musi pochować ciała rodziców, które zostały w wyrżniętej przez partyzantów wiosce.