Bohater filmu Piotra Bernasia mówi o sobie, że jest wrażliwym człowiekiem, ale i zawodowcem. Dość trudno w przypadku jego zajęcia pogodzić te dwie deklaracje.
- Nie ma winy i nie ma kary. Rozmawiamy raczej o showbiznesie – wyjaśnia w filmie Stoppa.
Rzeczywiście jest to biznes, w którym za jedno zdjęcie zarobić można grube tysiące. Zasada jest prosta – im więcej skandalu, tym większa wypłata. Z aparatem w ręce Przemysław Stoppa jest podobny do myśliwego. Jego zadaniem jest „upolowanie" celebrytów w niewygodnych dla nich sytuacjach, a jeśli już fotografowanie zwykłych ludzi, to w granicznych momentach życia.
Film pokazuje Stoppę nie wypuszczającego z rąk aparatu – gotowego w każdej chwili do pracy, ciągle pobudzonego, na adrenalinie. W tym fachu najważniejsza jest szybkość – nie tylko trzeba zrobić obnażające zdjęcie, ale wykonać je i dostarczyć przed innymi. No i jeszcze ważny jest telefon, który dzwoni nieraz z bezcennymi informacjami.
- A co on ma tam zrobić? Umrzeć? – mówi do słuchawki polski paparazzo.