Co może być bardziej tragicznego niż matka trzymająca na kolanach ciało martwego syna? Do tego symbolu odwołuje się mistrz azjatyckiego kina w swoim ostatnim filmie nagrodzonym w 2012 roku weneckim Złotym Lwem.
W jednej z pierwszych scen „Piety" bohater filmu zjawia się w nędznym zakładzie, w biednej dzielnicy Seulu. Szykuje imadło, wciska guzik od elektrycznej piły i obcina rękę błagającemu o litość mężczyźnie. Gang-do pracuje dla mafii. Jeśli dłużnicy nie spłacają pożyczek, okalecza ich, by zgarnąć pieniądze z ubezpieczenia. Jest jak maszyna. Bez uczuć, empatii, sumienia.
Żądza pieniądza
Koreańczyk opowiada o świecie, w którym rządzą pieniądze. „One są początkiem i końcem wszystkiego. Miłości, honoru, przemocy, furii, nienawiści, zazdrości, zemsty, śmierci" – usłyszy widz z ekranu.
– Jako artysta staram się rejestrować temperaturę otaczającego mnie świata – tłumaczy Kim Ki-duk. – A gdy spojrzałem z dystansu na koreańskie społeczeństwo, byłem wstrząśnięty, jak silnie ukształtował je ekstremalny, bezlitosny kapitalizm.