W głównym konkursie festiwalu Camerimage można obejrzeć najciekawsze i najgłośniejsze filmy tego roku. W bydgoskiej Operze Nova błyskają flesze, gdy na scenie pojawiają się Terry Gilliam, John Turturro i inne wielkie osobistości tej imprezy. Ale w cieniu gwiazd toczą się inne konkursy. Debiutów, studenckich etiud. I dokumentów. Naprawdę pasjonujących.
Amerykanin z Pittsburgha Rocky Braat po raz pierwszy pojechał do Indii sześć lat temu. Chciał nabrać dystansu do własnych traum, zrestartować swoje życie. Ale w południowej prowincji Indii trafił do sierocińca dla dzieci zarażonych wirusem HIV i chorych na AIDS. I już nie potrafił o nich zapomnieć. Wrócił do Indii i żyje tam od pięciu lat. Wśród skazanych na śmierć dzieci, którym daje radość i poczucie, że w swoim losie nie są same. Namówił też swojego przyjaciela, reżysera Steve'a Hoovera, żeby przyjechał do Chennai z kamerą. Tak powstał film „Blood Brother".
— Niedługo po przyjeździe spotkaliśmy rodzinę, w której mała dziewczynka była bardzo chora, umierała — mówi operator tego dokumentu John Pope. — Była noc, ojciec nie wiedział, co ma robić: czekać na uzdrowienie córki w świątyni, co radzili mu mieszkańcy wioski czy zawieźć ją do szpitala. Za namową Rocky'ego zdecydował się pokazać ją lekarzom. Potem pracowaliśmy w sierocińcu, z ponad trzydziestką chorych dzieci, które miały w sobie mnóstwo radości i kochały wręcz kamerę. Ale też na naszych oczach umierały. Jak się patrzy na takie sceny, technologia, światła stają się drugorzędne. Najważniejsze jest to, żeby łapać chwile, które już się nie powtórzą.
Dokument Hoovera „Blood Brother" wygrał festiwal w Sundance, a dziś jest jednym z głównych kandydatów do tegorocznych Oscarów. Zasłużenie. To niezwykły film, który wyciska łzy z oczu, a jednocześnie niesie nadzieję. I przypomina, że trzeba pięknie wykorzystać każdą chwilę życia.
„Blood Brothers" to perła w bydgoskim konkursie dokumentu. Ale tak naprawdę nie jedyna. Kręcąc „Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" Rolando Colla przez osiem lat śledził losy bośniackiego pasterza, kubańskiego psychiatry i szwajcarskiej pielęgniarki. Pokazał ludzi bardzo różnych, a jednocześnie o tak podobnych marzeniach i pragnieniach. W „Prawach Matthew" Mark Schmidt próbuje zarejestrować rzeczywistość, z jaką zmaga się jego przyjaciel chory na autyzm. W „Which Way is the Front Line from Here? The Life and Times of Tim Hetherington" Sebastian Junger idzie śladem Tima Hetheringtona, który zginął w Libii niedługo po premierze ich wspólnego dokumentu „Wojna Restrepo". Składa hołd człowiekowi, który nie zważając na niebezpieczeństwo przekazywał widzom prawdę o koszmarze współczesnych wojen.