W 1959 roku Lee wyszła za mąż, urodziła dwoje kolejnych dzieci. Ale nigdy nie przestała tęsknić za Anthonym. Próbowała go odszukać, jednak zakonnice nie udzieliły jej żadnych informacji. Zasłaniały się pożarem, podczas którego spłonęła ponoć cała dokumentacja.
„Musisz cierpieć, to kara za grzech, którego się dopuściłaś" – syczy do Filomeny jedna z zakonnic w filmie Frearsa. Gdy Lee wyjawiła swój bolesny sekret córce, ta – przejęta historią matki – trafiła do dziennikarza Martina Sixsmitha. I on właśnie pomógł Filomenie w poszukiwaniach. Stephen Frears historię ich wyprawy do Stanów przeniósł na ekran z dużą dbałością o szczegóły. Zapisał chwile zwątpień i nadziei, zrobił niejednowymiarowy film o matczynej miłości, o poszukiwaniu własnych korzeni, o przeszłości, której nie da się wymazać z pamięci. I o ranach, które nigdy się nie zabliźnią.
Filomena wpadła na ślad syna. Za późno. Michael Anthony Hess zrobił karierę w amerykańskiej polityce, doradzał jako prawnik Partii Republikańskiej i prezydentowi USA. Ale był jedną z pierwszych ofiar AIDS. Zmarł w 1995 roku, w wieku 43 lat. Przed śmiercią szukał biologicznej matki. Bezskutecznie. To może zadra największa: czy umierał w przeświadczeniu, że go odrzuciła? Nie chciała?
Opowieść o losach Filomeny jest znana. Sixsmith opisał ją w wydanej w 2009 roku książce „The Lost Child of Philomena Lee" i w wielu prasowych artykułach, które odbiły się szerokim echem. Dziś zresztą 80-letnia Lee stała się działaczką na rzecz zadośćuczynienia wyrządzonym przez zakonnice krzywdom. Chce pomagać matkom, które spotkała podobna tragedia. Razem z organizacją Adoption Rights Alliance stworzyła „Projekt Filomeny", który ma zmusić rząd Irlandii do otwarcia archiwów zakonnych z dokumentami o adopcjach z lat 50. i 60. Na fali zainteresowania filmem spotkała się nawet na początku lutego z papieżem Franciszkiem.
Bez tanich chwytów
Film Stephena Frearsa robi wrażenie. Może dlatego, że znakomity, doświadczony reżyser nie stosuje tanich chwytów, zmuszając widza do płaczu. Odwrotnie, co chwilę rozładowuje napięcie humorem. Świetnymi, błyskotliwymi dialogami. Zderza też dwie osobowości, dwoje ludzi z różnych światów: dziennikarza, lekko cynicznego światowca, i kobietę z prowincji, która mimo krzywdy, jakiej doznała od kościoła, nadal modli się do Boga.