Dbałość o detale i kostiumy nie przesądziła jednak o randze filmu. To ckliwy romans w homoseksualnym wydaniu. Do tego – powtórka z rozrywki. Trzy lata temu na nasze ekrany wszedł dokument „Szalona miłość" w reżyserii Pierre'a Thorettona. Wizja dość ostrożna, wypolerowana, panegiryczna, naszkicowana trzy lata po śmierci YSL, po spektakularnej wyprzedaży kolekcji dzieł sztuki wyżej wzmiankowanej pary Laurent–Bergé. Tym razem można było pójść dalej, głębiej. Tymczasem Lesperta interesuje to samo szalone uczucie i te same momenty kariery, także szalonej. Dodał więcej odważnej erotyki oraz narkotyki i używki. Sztuka, inspiracje i projektowanie pozostają daleko w tle. Bergé przystał na ten mniej lukrowany konterfekt przyjaciela. Może uznał, że nadeszła pora ujawnić coś więcej z biografii YSL, a może doszedł do wniosku, że nie ma co zmiatać faktów pod dywan, bo stały się powszechnie znane. Poza tym nastał sprzyjający klimat dla osób rozmaitych orientacji seksualnych.
Historia Yves'a Saint Laurenta rozpoczyna się w domowej cieplarni w Algierii, gdzie przy aplauzie matki rozkwita jego talent. Potem opowieść skręca do Paryża. W domu mody Diora pojawia się efebowaty młodzieniec o gęstej czuprynie, lat 21. Jak się okazuje, wybitnie utalentowany projektant. Po niespodziewanej śmierci szefa młody zdolny obejmuje kierownictwo artystyczne firmy.
Szał uniesień
Wtedy też dochodzi do spotkania z Pierre'em Bergém. Jest miłość od pierwszego wejrzenia, pocałunek nad Sekwaną i szał uniesień. Szczęście przerywa powołanie Yves'a do wojska podczas wojny francusko-algierskiej. Efektem – leczenie psychiatryczne, pobyt w szpitalu, na domiar złego – utrata stanowiska w firmie Diora. Zaraz potem – rekompensata: założenie i wylansowanie marki YSL (dzięki finansowej pomocy Bergégo). Zbyt wczesna kariera miewa negatywne następstwa. Także tym razem.
Sława, pieniądze, grono wielbicieli – to nadmiar szczęścia – są nie do uniesienia przez zakompleksionego odludka. Jednak nieśmiały chłopak krzepnie, staje się coraz pewniejszy nie tylko swych umiejętności, także swej władzy. Zaczyna manipulować zauroczonymi nim ludźmi. Prowadzi niebezpieczne emocjonalne rozgrywki, rani partnera, przekracza zaklęte rewiry, uzależnia się od seksu, używek, alkoholu.
Nic ponad powszechnie znane schematy. Szkoda, że Lespert nie zawraca sobie głowy zewnętrznymi powodami, dla których Yves sięga po takie czy inne wzory, inspiracje. Zda się – pomysły spadały mu z nieba. Natchnienie? Nie tylko. Jak każdy wybitny artysta YSL był medium wyczuwającym nadchodzące zmiany.
Sukienka trapez z motywem zapożyczonym z obrazów Mondriana (1965) stanowiła reakcję na inwazję mini z Wysp Brytyjskich (Mary Quant); damski smoking (1966) zapowiadał epokę androginizmu, ruch feministyczny. Bluza safari (1969) wieńczyła rewolucję dzieci kwiatów i otwierała modę na egzotyczne podróże. Koszula rubaszka z początku lat 70. wyprzedzała pogoń za marginesami mody, spoza europejskiego kręgu. Orientalne fascynacje stanowiły clou kolekcji inspirowanej Baletami Rosyjskimi (1976), uważanej za apogeum wyrafinowania sztuki YSL: wstęp do ery yuppies, zachłyśnięcia się bogactwem, rękodziełem, drogą marką. Odwrotność oszczędnościowych i praktycznych pomysłów z lat 60.