We własnym kraju czeka go śmierć

Francuska reżyserka Anne Fontaine o swoim ostatnim filmie „Nocny konwój", w którym polityka łączy się z moralnością.

Publikacja: 25.05.2021 21:00

We własnym kraju czeka go śmierć

Foto: shutterstock

Powieść Hugona Borisa „Police" została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Trójka policjantów eskortuje nocą na lotnisko nielegalnego imigranta, który ma zostać odesłany z powrotem do swojego kraju – Tadżykistanu. Co panią w tej historii zafrapowało?

Dał mi tę książkę producent, mówiąc: „To coś dla ciebie". Zaprotestowałam: „Ja i film policyjny?". A dzień później przyznałam mu jednak rację. To rzeczywiście była historia dla mnie. Zainteresował mnie przede wszystkim jej aspekt moralny. Kobieta uzmysławia swoim współtowarzyszom, że człowiek, którego wiozą, w ojczyźnie zostanie skazany na śmierć. Ale czy będzie ona w stanie obudzić w nich wątpliwości, zmienić sposób myślenia? Jak zachowają się dwaj policjanci? Co w nich wygra – posłuszeństwo rozkazom czy ludzka solidarność?

Zrobiła pani „Nocny konwój" w czasach, gdy podczas ulicznych manifestacji policja zachowywała się bardzo brutalnie. W filmach też oglądamy policjantów, którzy nie mają skrupułów.

To prawda, we Francji starcia z funkcjonariuszami przybierały ostatnio bardzo dramatyczny charakter. Ale nie robiłam filmu propagandowego, a poza tym życie jest złożone, świat jest skomplikowany. Te same osoby w jednej chwili robią rzeczy straszne, w innej potrafią zdobyć się na szlachetność i bohaterstwo.

Chciała pani pokazać ludzi, którzy są ukryci pod swoimi mundurami?

Zrobiłam coś, czego nie było w książce. Pierwszą część filmu poświęciłam na przedstawienie bohaterów. Z chwilą, gdy wsiadają do samochodu, widz wie o nich sporo. Jeden ma problemy z alkoholem i koszmarną żonę, babcia drugiego jest śmiertelnie chora i zostało jej niewiele życia. A dziewczyna musi podjąć może jedną z najważniejszych decyzji w życiu – urodzić dziecko czy poddać się aborcji. Właściwie nikt z nich nie ma spokojnej głowy. Jak to w życiu.

Kobieta, może bardziej wrażliwa, pyta: „Czy zdajecie sobie sprawę, że wysyłacie go na śmierć"?

To najważniejsze pytanie filmu. Wsadzić nielegalnego emigranta do samolotu, czy pozwolić mu uciec? Chciałam, żeby zadał je sobie każdy widz. Od odpowiedzi zależy nie tylko życie innego człowieka. Ona zdefiniuje także nas. To, czym się kierujemy, kim jesteśmy, kim możemy lub chcemy być.

„Nocny konwój" zmusza też do refleksji na temat uchodźców. Odsyłany do kraju Tadżyk jest tu kompletnie nikim.

To prawda, on nawet nie może się z tymi policjantami porozumieć. Nie mówi ani po francusku, ani po angielsku. We Francji pojawiły się nawet głosy, że to najbardziej polityczny z moich filmów. Ale nie chciałam robić protest songu. Ciekawiły mnie postawy ludzi, ich zachowania w sytuacji trudnej i kontrowersyjnej.

45 minut filmu toczy się w samochodzie. W zamkniętej, małej przestrzeni...

Kręciliśmy w studiu, w samochodzie, który stwarzał możliwości ustawienia kamery. Zbudowanie napięcia w takich scenach jest wielkim wyzwaniem zarówno dla aktorów, jak i dla reżysera.

Dziś wiele mówi się o sytuacji kobiet-reżyserek. Czy pani było trudno?

Kiedy pojechałam do Stanów, dziennikarze zasypali mnie pytaniami: jak to jest być kobietą-reżyserką? Bo tam rzeczywiście reżyseria była zawodem męskim. We Francji kobieta za kamerą nikogo nie dziwi. Nie byłam pierwsza, nie jestem ostatnia. Tu zawsze liczyła się osobowość reżysera, jego spojrzenie na świat, a nie płeć. I nigdy nie poczułam, żeby ktoś traktował mnie gorzej. Miałam wręcz wrażenie, że koledzy specjalnie mnie wspierali.

Bohaterki pani filmów „Coco Chanel", „Idealne matki", „Gemma Bovery" były zwykle zdecydowane i silne. Podobnie jak zgwałcone w czasie wojny zakonnice z kręconych w Polsce „Niewinnych".

Nie dzielę kina na męskie i damskie, ale „Niewinne" to film, który musiała zrobić kobieta. Nie wiem, czy mężczyzna potrafiłby zrozumieć stosunek zakonnic do swojego ciała – pomieszanie bólu, przeświadczenia o zbrukaniu, a jednocześnie rodzące się uczucia macierzyńskie. To zresztą było też moje prywatne doświadczenie z silnymi kobietami, wspaniałymi polskimi aktorkami. Agata Kulesza, Agata Buzek, ale i inne artystki, z którymi się wtedy spotkałam, są fantastyczne. Nie było dnia, w którym nie pomyślałabym: „Mam szczęście, że trafiłam na nie". A w „męskim" obrazie „Police" też kobieta wydaje się w końcu najsilniejsza. I znów miałam szczęście do aktorów: Virginie Efira i Omar Sy są wspaniali, a Grégory Gadebois to po prostu mistrzostwo świata. Jestem pewna, że przyszłość należy do niego.

Rozpowszechnianie pani filmu, który teraz wchodzi u nas do kin zakłóciła pandemia. Trochę żal?

Pewnie. Zaczęłam we Francji trasę promocyjną i wszystko gwałtownie się ucięło. Przez kilka miesięcy kina były nieczynne. Potem film wrócił na ekrany i przyszła kolejna fala. Ale nie mogę narzekać. Zamknięcie sprawiło, że napisałam scenariusz i nakręciłam kameralny film, którego w innych warunkach pewnie bym nie zrobiła. „Prezydenci" to historia dwóch odwiecznych wrogów – Nicolasa Sarcozy'ego i Francoisa Hollanda. Film o władzy. Ale kobiety – żony prezydentów - też będą tu grały poważną rolę. W tym męskim filmie o nich nie zapominam. Widzi pani, bronię się przed określeniem „kino kobiece", ale lubię patrzeć na świat oczami kobiet.

Powieść Hugona Borisa „Police" została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Trójka policjantów eskortuje nocą na lotnisko nielegalnego imigranta, który ma zostać odesłany z powrotem do swojego kraju – Tadżykistanu. Co panią w tej historii zafrapowało?

Dał mi tę książkę producent, mówiąc: „To coś dla ciebie". Zaprotestowałam: „Ja i film policyjny?". A dzień później przyznałam mu jednak rację. To rzeczywiście była historia dla mnie. Zainteresował mnie przede wszystkim jej aspekt moralny. Kobieta uzmysławia swoim współtowarzyszom, że człowiek, którego wiozą, w ojczyźnie zostanie skazany na śmierć. Ale czy będzie ona w stanie obudzić w nich wątpliwości, zmienić sposób myślenia? Jak zachowają się dwaj policjanci? Co w nich wygra – posłuszeństwo rozkazom czy ludzka solidarność?

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata
Film
Patrick Wilson, Stephen Fry, laureaci Oscarów – goście specjalni i gwiazdy na Mastercard OFF CAMERA 2024
Film
Drag queen i nie tylko. Dokument o Andrzeju Sewerynie
Film
Kto zdecyduje o pieniądzach na polskiej filmy?
Film
Laureaci Oscarów, Andrzej Seweryn, reżyserka castingów do filmów Ridleya Scotta – znamy pełne składy jury konkursów Mastercard OFF CAMERA 2024!