Jak liczyliśmy opłacalność

Publikacja: 07.08.2008 02:39

Jak liczyliśmy opłacalność

Foto: Rzeczpospolita

Dwa lata temu, 1 sierpnia 2006 r., rozpoczęliśmy systematyczne oszczędzanie. Co miesiąc te same kwoty przeznaczaliśmy na zakup obligacji skarbowych, jednostek funduszy inwestycyjnych, akcji, obcych walut oraz wpłacaliśmy na bankową lokatę w złotych. W tym samym czasie jednorazowo zainwestowaliśmy w te same instrumenty finansowe, które wybraliśmy do systematycznego oszczędzania. Jeśli lokata kończyła się na przykład po roku, otwieraliśmy taką samą, oczywiście na nowych warunkach.

Pod koniec lipca 2008 r. podsumowaliśmy efekty. Zyski lub straty osiągnięte w wyniku systematycznego oszczędzania nie pokrywają się z wynikami jednorazowych inwestycji dokonanych dwa lata temu. Jest to skutek dwóch czynników. Po pierwsze, w przypadku inwestycji jednorazowej przez dwa lata pracowała od razu cała kwota (a nie rosnąca co miesiąc), co jest szczególnie ważne przy lokatach przynoszących zysk w postaci odsetek. Po drugie, w przypadku akcji i funduszy inwestujących w akcje duże znaczenie mają zmiany kursów na giełdzie – wyniki zależą od ceny papierów w dniu rozpoczęcia i podsumowania inwestycji.

Inwestowaliśmy w papiery notowane na giełdzie: trzyletnie (TZ), dziesięcioletnie o zmiennym oprocentowaniu (DZ), dziesięcioletnie i dwudziestoletnie o stałym oprocentowaniu (DS, WS), pięcioletnie (PS i SP). Kupowaliśmy też obligacje oszczędnościowe w sieci PKO BP: dwuletnie (DOS) i czteroletnie (COI). Cyfry występujące po literach oznaczających obligacje wskazują na miesiąc i rok wykupu papieru (określeń tych użyliśmy na wykresie). Za otrzymane odsetki kupowaliśmy kolejne obligacje. Zyski z papierów notowanych na giełdzie są wyliczone po uwzględnieniu prowizji maklerskiej. Przyjęliśmy, że przy zakupie prowizja wynosi 1 proc. wartości transakcji. Obliczenia uwzględniają wszystkie należne odsetki.

Wyliczyliśmy zyski ze wszystkich papierów dostępnych na warszawskiej giełdzie przed dwoma laty. Na wykresie przedstawiliśmy zwrot z inwestycji w walory 20 największych spółek giełdowych. Założyliśmy, że kupując akcje, płacimy prowizję maklerską w wysokości 1 proc.

Jednostki uczestnictwa w funduszach kupowaliśmy po maksymalnych cenach sprzedaży obowiązujących danego dnia. Bieżącą wartość portfela obliczyliśmy, mnożąc liczbę jednostek przez ich wartość. Uwzględniliśmy też koszt umorzenia jednostek. Na wykresie przedstawiliśmy wyniki tylko tych funduszy, które w danej grupie osiągnęły najwyższe i najniższe zyski (ewentualnie straty). Oczywiście analizowaliśmy wyniki tylko tych funduszy, które istniały na naszym rynku dwa lata temu.

Oprocentowanie lokaty złotowej (rocznej, którą odnowiliśmy na nowych warunkach) ustaliliśmy na podstawie średnich stawek w 20 największych bankach. Zyski obejmują wszystkie należne odsetki.

Dolary i euro kupowaliśmy i sprzedawaliśmy w kantorze. Trzymaliśmy je na rachunku awista w banku, by uniknąć komplikacji z zakładaniem, a zwłaszcza likwidowaniem lokat terminowych.

Dużą zaletą inwestycji w walutach obcych jest możliwość wyjścia na inne rynki, a więc poszerzenie spektrum inwestycyjnego. Polska to jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się ekonomicznie rynków wschodzących. Są jednak i takie rynki, które mogą zapewnić szybszy wzrost (zwykle za cenę wyższego ryzyka). Dlatego inwestycje w innych walutach mogą pozwolić zarówno na zwiększenie potencjalnych zysków (rynki rozwijające się), jak i ograniczenie ryzyka (rynki rozwinięte). Mogą dać też dostęp do aktywów, w które nie można inwestować w Polsce (korporacje globalne, duże spółki internetowe, biotechnologiczne, derywaty na towary itp.) Trzeba jednak pamiętać o tym, że im bezpieczniejsze aktywa nominowane w walutach obcych, tym większe jest ryzyko walutowe. Wahania kursów walut są jednak średnio niższe niż cen akcji, ale wyższe niż obligacji rządowych.

Nieruchomości przynoszą znacząco wyższe stopy zwrotu niż obligacje czy lokaty bankowe. Zyskiem z takich inwestycji jest wzrost wartości lokaty i bieżące dochody z najmu lub dzierżawy. Jednak bezpośrednie inwestowanie w nieruchomości wymaga specjalistycznej wiedzy i znacznych kapitałów. Dlatego ciekawą propozycją są fundusze inwestycyjne rynku nieruchomości. Dzięki nim możliwe jest czerpanie zysków nie tylko z mieszkań, ale też z nieruchomości zwykle niedostępnych dla inwestorów indywidualnych, takich jak biurowce czy centra handlowe. Długoterminowo fundusze nieruchomości przynoszą stabilne zyski i są mniej wrażliwe na zachwiania koniunkturalne na rynkach lokalnych niż fundusze akcyjne. Osobom, które chcą dziś zainwestować w fundusze nieruchomości, można polecić giełdę, na której certyfikaty są obecnie notowane z dyskontem w stosunku do wartości aktywów netto na certyfikat. To zapewnia dodatkowy potencjał wzrostu.

W ciągu najbliższych lat inwestycja w obligacje, przy stosunkowo niskim poziomie ryzyka, powinna przynosić dochód przewyższający depozyty bankowe. Możemy ją również traktować jako alternatywę wobec lokat w nieruchomości, które w okresie wolniejszego wzrostu gospodarczego nie będą już tak atrakcyjne. Pomimo wysokiej inflacji i jastrzębiej retoryki RPP jesteśmy pozytywnie nastawieni do rynku. Otoczenie biznesowe przedsiębiorstw w ostatnim półroczu uległo istotnemu pogorszeniu. Rosnące koszty wynagrodzeń, wzrost cen energii, osłabienie na świecie i silny złoty zaczynają być barierą dalszego rozwoju. Kolejnym ograniczeniem są rosnące koszty finansowania – wzrost stóp procentowych i wyższe marże na kredytach. Największego zagrożenia upatrujemy jednak w potencjalnym osłabieniu złotego, które stworzyłoby miejsce do kolejnych podwyżek stóp.

W rok po początku załamania cen na światowych giełdach ryzyko inwestowania w polskie akcje jest wyraźnie niższe niż w ciągu ostatnich dwóch lat. Spodziewam się, że za rok polskie akcje będą notowane przynajmniej o 20 – 25 proc. wyżej niż obecnie. W ciągu ostatnich czterech kwartałów ceny polskich spółek systematycznie spadają, a ich zyski rosną, tylko w pierwszym kwartale tego roku o 29 proc. Oznacza to, że ich wartość fundamentalna wzrosła. W sytuacji, gdy ceny spadają, a zyski rosną, zwiększa się prawdopodobieństwo, że i ceny zaczną rosnąć. Dodatkowo perspektywy polskiej gospodarki są nadal dobre. Załamanie na GPW trwa już rok i na pewno jest już bliżej do jego końca niż do początku.

Dla inwestorów myślących długoterminowo i liczących na ponadprzeciętne zyski dobrą inwestycją może się okazać kupno akcji firm notowanych na giełdach w Bułgarii i Rumunii. Chociaż w perspektywie kilku miesięcy rynki te mogą jeszcze zanotować spadki, to wyceny wielu tamtejszych spółek są już bardzo atrakcyjne. Jeśli tym państwom uda się przezwyciężyć problemy gospodarcze, przyszły rok może być bardzo dobry dla tamtejszych rynków kapitałowych. Można zakładać, że w momencie odwrócenia trendu rynkowego w Rumunii i Bułgarii możliwe do uzyskania stopy zwrotu z inwestycji powinny przekroczyć 30 proc. rocznie.

Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego
Ekonomia
Gminy przechodzą na OZE – nie zostań w tyle!
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
Ekonomia
Pracownik w centrum uwagi organizacji
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście