Prezydent Francji Nicolas Sarkozy stojący do końca roku na czele UE zaprosił do Paryża szefów rządów pozostałych trzech największych państw UE – Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch. Od początku atmosferę sobotniego spotkania w Pałacu Elizejskim psuły pretensje nieobecnych dużych (premiera Hiszpanii) i brak tych, którzy w ostatnich dniach mieli ręce pełne roboty (jak premierzy Belgii i Holandii ratujący bank Fortis).
Przywódcy największych państw na nadzwyczajnym miniszczycie finansowym mieli uspokoić rynek i pokazać, że Europa gotowa jest wspólnie odpowiedzieć na kryzys. Zdołali ustalić z przewodniczącym Komisji Europejskiej, że w ostrych regułach budżetowych i polityki konkurencji będzie można pozwolić na ulgi dla najbardziej potrzebujących. I że rządy pomogą bankom. – Składamy uroczyste postanowienie wsparcia dla banków i instytucji finansowych w obliczu kryzysu – oświadczył prezydent Francji na wspólnej konferencji prasowej po spotkaniu.
Nie ma jednak mowy o wzorowanym na amerykańskim planie Paulsona pakiecie pomocowym dla banków. Jeszcze kilka dni temu francuska prasa donosiła, że w Pałacu Elizejskim powstał projekt wspólnego funduszu wartego 300 mld euro (plan Paulsona to ok. 500 mld euro), ale sam Nicolas Sarkozy szybko się od tego odżegnał. Okazało się bowiem, że zdecydowanie przeciwne są Niemcy. Angela Merkel nie chce przed przyszłorocznymi wyborami obarczać niemieckiego podatnika kolejnymi obciążeniami na rzecz wspólnej Europy. A wiadomo, że Niemcy, jako najbogatszy kraj, musiałyby zapłacić najwięcej. – Każdy kraj musi ponosić swoją odpowiedzialność na poziomie narodowym – powiedziała Merkel.
Teraz zresztą to jej rząd będzie się musiał borykać z kosztowną operacją ratowania niemieckiego baku hipotecznego Hypo Real Estate, gdy się wczoraj okazało, że z operacji szacowanej na 35 mld euro wycofały się prywatne instytucje finansowe. Z kolei w krajach Beneluksu nie koniec problemów z Fortis Bankiem. Część jego działalności przejmuje holenderski rząd, na pozostałe aktywa nabywców szuka rząd belgijski.
Przywódcy unijni przyznali w Paryżu, że każdy rząd musi sam wykładać pieniądze na ratowanie banków. Ale zaapelowali jednocześnie o koordynację, aby nie dochodziło do nieuczciwej konkurencji.