W Europie było już spokojniej Rząd Dubaju wbrew przewidywaniom oświadczył, że nie będzie poręczać całego długu państwowego konglomeratu Dubai World. Wywołało to silną przecenę na parkietach w Dubaju i Abu Zabi. Obawy przed bankructwem Dubai World i brak rzetelnych informacji o jej kredytowaniu zachwiały indeksami w większości krajów świata w ubiegłym tygodniu. Nerwowo, choć już nie aż tak, jak przed kilkoma dniami, było i teraz.
Sam Dubai World, który jest firmą państwową, jest zadłużony na blisko 60 mld dol. Celem Emiratów jest teraz zminimalizowanie strat, jakie poniesie ich system bankowy. Na 50 mld dol. wylicza się potencjalne straty bardzo aktywnych w regionie banków brytyjskich – Barclays, HSBC, Standard Chartered, Llyods i RBS.
Dubaj w przeciwieństwie do Abu Zabi nie ma już własnych złóż ropy naftowej. Za pożyczone pieniądze powstało tu Monako Bliskiego Wschodu, z hotelami i ogromną ofertą apartamentów na sprzedaż.
– Rząd jest właścicielem dewelopera Dubai World, ale ta firma prowadzi różnorodną działalność, narażoną na wszelkie rodzaje ryzyka, więc zapadła decyzja z chwilą utworzenia firmy, że rząd nie obejmie jej swymi gwarancjami. Wierzyciele muszą brać część odpowiedzialności za swe decyzje pożyczania firmom – powiedział dyrektor departamentu finansowego emiratu Abdel Rahman al Saleh. Musiało to wywołać ostrą reakcję inwestorów. W Dubaju indeks DFM zakończył sesję stratą 7,3 proc., giełda w Abu Zabi straciła 8,3 proc. Oba parkiety były zamknięte od środy z powodu muzułmańskiego święta ofiarowania Aid al Adha. Z kolei inne giełdy w Zatoce Perskiej były zamknięte w poniedziałek. Na giełdach europejskich wpływ „efektu Dubaju” nie był już tak silny jak w ubiegłym tygodniu. Parkiety w Londynie, Paryżu i Frankfurcie zniżkowały o ok. 1 proc.
Nastroje poprawiła informacja, że Dubai World prowadzi konstruktywne rozmowy z bankami w sprawie restrukturyzacji długu wynoszącego około 26 mld dolarów. W efekcie amerykańskie giełdy zakończyły dzień niewielkim wzrostem indeksów