Świadkami ślubu byli Roger Vadim i Nathalie Delon. Najpierw odbył się ślub cywilny, a potem młodzi udali się do kościoła Świętej Anny w Saint Tropez.
Kiedy Jagger wyjechał w podróż poślubną, Richards nie próżnował.
– Pewnego dnia przyszedłem do studia. Nie zastałem nikogo. Złapałem za gitarę i nagrałem „Happy”.
Tak powstała najsłynniejsza solowa piosenka Keitha, oddająca znakomicie surowość nowej muzyki Stonesów. Żadna z wcześniejszych płyt nie była taka bogata stylistycznie. Poza rock and rollem i bluesem pojawiły się nagrania country, soulowe, rytmy calypso.
Jagger był zajęty rodziną, w październiku urodziła mu się córka Jade, jednak to on nadał ostateczny kształt płycie.
– Musiałem ją dokończyć, inaczej byłyby za to odpowiedzialne tylko ćpuny i pijaki – powiedział.
Wokalista sprowadził taśmy do Los Angeles i stanął na czele znakomitych instrumentalistów. Znalazł się wśród nich m.in. organista Billy Preston, jedyny muzyk poza Claptonem, który nagrywał z The Beatles, a także Dr John. To dzięki nim album miał również gospelowy klimat.
[srodtytul]Bogate archiwa[/srodtytul]
Płyta ukazała się 12 maja 1972 r. Zmieniła muzyczne oblicze ze- zespołu i dramaturgię koncertów. Wykonanie „Tumbling Di- ce” stało się rytuałem. Piosenka rzadko trwa krócej niż 10 minut i jest zawsze pretekstem do długiej solówki. Stałym fragmentem show Stonesów stał się również recital Richardsa, który śpiewa dwie piosenki. Zaczęło się od „Happy”.
– Kiedy nagrywaliśmy album, czuliśmy się jak wygnańcy – wspomina gitarzysta. – Nie myśleliśmy o podwójnej płycie, ale po zakończeniu sesji stwierdziliśmy, że trzeba wydać wszystkie piosenki. Dojrzeliśmy. Przestaliśmy być zespołem, który myśli, jak zrobić singiel, widząc już pierwsze miejsce na liście przebojów. Nikt nie mógł nam już nic kazać. Dlatego nie wpadliśmy w pułapkę schematów pop.
Na początku „Exile on Main Street” nie sprzedawał się dobrze.
– Był powszechnie krytykowany przez recenzentów – przyznaje Richards. – Ale po kilku latach dojrzeli i uznali go za jeden z najlepszych albumów na świecie.
– To zwariowana płyta – uważa Jagger. – Nie jest moją ulubioną, ale na pewno ma niepowtarzalny nastrój. Piosenki tworzą ładny zestaw. Ludzie z początku nie odbierali ich dobrze, bo – jak na tamte czasy – było ich za dużo. Musieli się oswoić.
Show-biznes musiał się też przyzwyczaić do nowych metod pracy, jakie umożliwiał rozwój technologii i pojawienie się magnetofonów wielośladowych. Od początku lat 70. wiele zespołów nie tworzy razem. W taki sposób powstał m.in. „biały album” Beatlesów. Liverpoolczycy nie chcieli jednak podtrzymywać fikcji i zamiast nagrywać w różnych studiach, de facto solo, rozeszli się. The Rolling Stones, właśnie podczas sesji „Exile on Main Street”, zaczęli życie na krawędzi rozpadu. Jagger i Richards kłócą się, nie mogą ze sobą wytrzymać, ale po rozstaniu dochodzi do powrotu. Tak jest do dziś. Ostatnio muzycy spotkali się, przygotowując reedycję płyty.
Kiedy Universal postanowił wznowić legendarny album, spytano Jaggera, czy podczas sesji powstały niewydane dotąd kompozycje. „Wątpię” – odpowiedział. Universal był jednak nieustępliwy i poprosił muzyka, by przeszukał archiwa. Znaleziono cztery niedokończone utwory.
– Wystarczyło dodać partie wokalne, akustyczną gitarę. Keith zagrał w jednej lub dwóch piosenkach. Charlie nie musiał się fatygować – wyjaśnia Jagger.
Nowością są cztery piosenki. Czy staną się przebojami?
– Nie wiadomo – odpowiada Richards. – „Starting up” mieliśmy na taśmie przez pięć lat i nie wiedzieliśmy, co to za skarb, zanim nie opublikowaliśmy nagrania.
[ramka]„Exile on Main Street” (1972)[b]+ Dwunasty album The Rolling Stones. [/b]
Zajął m.in. siódme miejsce w zestawieniu 500 najważniejszych płyt magazynu „Rolling Stone”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce wraz z czterema krążkami Beatlesów i dwoma Dylana. Nowością dla fanów będą cztery piosenki: „Plundered My Soul”, „Dancing in the Light”, „Following the River” i „Pass the Wine”. Płyta trafi do sklepów w przyszłym tygodniu[/ramka]
[i]Korzystałem z „Według The Rolling Stones” Dory Loewenstein i Philipa Dodda, „Satysfakcji” Daniela Wyszogrodzkiego, „The Rolling Stones” Billa Wymana, „Micka Jaggera” Christophera Sandforda i materiałów magazynu „Rolling Stone”.[/i]