Z początkiem czerwca kilkanaście swoich pociągów mają zlikwidować PKP InterCity. Od 4 maja z rozkładów jazdy zniknęło ponad 40 tanich połączeń międzywojewódzkich oferowanych przez Przewozy Regionalne. Wszystko przez długi wobec zarządcy torów. Obaj przewoźnicy są winni za korzystanie z infrastruktury prawie 500 mln zł. PKP Polskie Linie Kolejowe, spółka odpowiedzialna za zarządzanie i utrzymanie torów, zażądała od nich likwidacji części pociągów.
[wyimek]400 mln zł są winni przewoźnicy pasażerscy za korzystanie z torów[/wyimek]
Postawiony pod presją samorządowy przewoźnik spłacił już 28,5 mln zł. Do 23 maja ma przelać kolejne 35 – 40 mln zł. Mimo to władze PKP PLK twardo stoją na stanowisku, że pociągów InterRegio na tory nie wpuszczą. – W weekend na tory wyjechały nasze pociągi międzywojewódzkie, ale pomimo spłacania przez nas zobowiązań zostały wstrzymane – mówi Tomasz Moraczewski, prezes Przewozów Regionalnych. – Próbowaliśmy wynegocjować zgodę na uruchomienie połączeń InterRegio przynajmniej w weekend, ale i tego nam się nie udało uzyskać – dodaje. Władze spółki deklarują, że będą domagać się odszkodowania za poniesione straty finansowe na drodze sądowej.
PKP InterCity szykuje listę pociągów przeznaczonych do likwidacji od 1 czerwca. Eksperci są zgodni, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. – W żadnym z innych europejskich krajów kolej nie doświadczyła takich zawirowań jak w Polsce – mówi Dariusz Nachyła, prezes Deloitte Business Consulting. – Praktycznie w całej Europie rynki kolejowych przewozów pasażerskich są rynkami silnie regulowanymi, gdzie i konkurencja jest regulowana. Jeżeli np. w Wielkiej Brytanii dany podmiot chciałby wozić pasażerów, to musi regulatorowi rynku udowodnić, że przy określonych cenach biletów stać go będzie na pokrycie kosztów – dodaje Nachyła.
W Polsce ceny biletów kolejowych są zbyt niskie, by przewoźnicy mogli się utrzymać, nawet jeśli uwzględni się wsparcie państwa. Po pojawieniu się na rynku pociągów InterRegio uruchomionych przez Przewozy Regionalne, bilety na połączenia spadły nawet o ok. 50 proc. Walcząc o klientów licznymi promocjami, odpowiedziała PKP InterCity. Z Warszawy do Gdyni można było pojechać za ok. 30 zł, nawet mniej kosztował bilet ze stolicy do Krakowa. Tak niskie ceny sprawiały, że przewoźnicy nie zarabiali na koszty, nie płacili więc m.in. za dostęp do torów.