Bez uzdrowienia finansów nie zahamujemy wzrostu długu

Podwyżka VAT to wciąż za mało. Błędem rządu jest brak chęci na chociaż małe zmiany w wydatkach państwa

Publikacja: 06.08.2010 02:18

Bez uzdrowienia finansów nie zahamujemy wzrostu długu

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Do takich wniosków doszli ekonomiści uczestniczący w debacie "Rzeczpospolitej" poświęconej finansom państwa. Nie byli jednak zgodni w kwestii wysokości podwyżki – o 1 pkt proc. od stycznia przyszłego roku. Część z nich zaś nie była pewna, czy moment, w którym rząd podnosi podatki, jest najlepszy.

[srodtytul]Ogromny wzrost wydatków[/srodtytul]

Największe zaniepokojenie wzbudza szybko przyrastający dług państwa. Były minister finansów Mirosław Gronicki zaznaczył, że w ciągu dekady nasze zadłużenie, powiększyło się o 10 pkt proc. w relacji do PKB, a rząd nie robi nic, by doprowadzić do zmian strukturalnych w budżecie. – Co więcej, w ubiegłym i w bieżącym roku rząd bynajmniej nie prowadził polityki fiskalnego zacieśnienia, lecz politykę fiskalnej ekspansji – uważa prof. Jerzy Osiatyński z Polskiej Akademii Nauk. – W 2009 r. zadłużenie wzrosło o 51 mld zł, z czego mniej więcej połowa wynikła z ubytku dochodów związanych ze spadkiem dynamiki gospodarczej, a reszta z większych wydatków rządu i samorządów.

Prof. Osiatyński dodał, że tak wielkiej fiskalnej ekspansji nikt nie miał odwagi rządowi doradzać na początku 2009 r., wobec czego krytyka tej polityki jest nie na miejscu. Ekonomiści wyliczyli, że deficyt całego sektora w tej sytuacji wyniesie na koniec 2010 r. około 100 mld zł, czyli około 7 proc. PKB (tj. ledwie o 0,1 pkt mniej niż na koniec 2009 r.). – Jeśli ktoś wierzy, że wprowadzenie reguły wydatkowej, która ma pomóc zaoszczędzić w budżecie ok. 3 mld zł, i podwyżka VAT przynosząca 5 – 5,5 mld zł dodatkowych dochodów zmniejszą w istotny sposób deficyt finansów publicznych w 2011 r., jest ogromnym optymistą – mówi prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. – Wrzawa wokół podwyżki podatku jest nieadekwatna do korzyści, tym bardziej że są one niczym w porównaniu z potrzebnymi oszczędnościami rzędu 55 mld zł, które mają doprowadzić do obniżenia deficytu poniżej 3 proc. PKB. Ekonomista dodał, że rozumie ostrożność rządu wynikającą ze zbliżających się wyborów, jednak on w tej sytuacji wprowadziłby radykalną podwyżkę, która rzeczywiście pomogłaby finansom państwa, albo wstrzymał się do czasu po wyborach.

Z innej perspektywy sytuację ocenił prezes Banku Handlowego Sławomir Sikora. Zgodził się, że posunięcia rządu z punktu widzenia skali wyzwań są niewystarczające, żeby powstrzymać narastający dług i potencjalne ryzyko przekroczenia wskaźników dotyczących długu – ustawowych (55 proc. PKB) czy konstytucyjnych (60 proc. PKB). – Na razie rynki finansowe patrzą na to spokojnie, i to jest istotne choćby w perspektywie rynku walutowego – zapewnił prezes BH. – Rynki, inwestorzy, agencje ratingowe czy nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy, przyjmując perspektywę 2011 r., czyli roku wyborczego, nie zakładają gwałtownego zacieśnienia fiskalnego, obawiając się konsekwencji politycznych tego typu decyzji. Sikora uznał, że rynki finansowe doceniają, iż rząd podejmuje pewne działania w politycznie bardzo trudnym okresie. – Ważne jest – i to przede wszystkim powinniśmy wziąć pod uwagę – jakie będą długoterminowe reakcje inwestorów, które w dużej mierze zależeć będą od krótkoterminowych decyzji dotyczących np. stóp procentowych – dodał prezes banku. – Osobiście spodziewam się, że 0,5-proc. wzrost inflacji (efekt podwyżki VAT) w przyszłym roku może wywołać decyzje o zmianie stóp procentowych, i to z perspektywy rynków finansowych jest element istotny. Prof. Szkoły Głównej Handlowej Krzysztof Rybiński potwierdził, że inwestorzy jeszcze są spokojni, ale jeżeli Polska w przyszłym roku będzie jedynym lub jednym z niewielu krajów w UE, w których deficyt sektora finansów publicznych nie spadnie, to na pewno zmienią zdanie.

[srodtytul]Jak zareagują inwestorzy[/srodtytul]

– Inwestorzy zagraniczni w którymś momencie mogą uznać, że czas na ograniczenie udziału polskich obligacji i akcji – stwierdził Rybiński. – Jednocześnie należy się spodziewać wzrostu oprocentowania długu w takim stopniu, że podwyżka VAT nie wystarczy na wyższe odsetki oraz obniżki ratingów. Premier Donald Tusk zapewnił podczas debaty poświęconej planowi finansowania w Sejmie, że interesuje go los i warunki życia obywateli w chwili obecnej. Krzysztof Rybiński zaznaczył więc, że powinien wziąć pod uwagę fakt, iż nerwowość na rynkach finansowych spowodować może zmiany choćby w oprocentowaniu kredytów walutowych. – A to obywatele mogą odczuć dużo dotkliwiej niż podwyżkę VAT.

Ekonomiści – mimo niesprzyjającego kalendarza politycznego – zachęcają jednak rząd do działania. – Jeśli teraz nie rozpoczniemy ograniczania deficytu finansów publicznych, to potem znajdziemy się w ogniu krytyki Komisji Europejskiej i będzie nam dużo trudniej cokolwiek zrobić – zaznaczył Mirosław Gronicki. – Poza tym próba obniżenia deficytu w jednym roku aż o kilka punktów procentowych skończy się tym, że będziemy mieli przez kolejne lata recesję.

[srodtytul]Co można zrobić?[/srodtytul]

Rybiński nawołuje do cięć w administracji. Przypomina, że według danych GUS w ciągu ostatnich pięciu lat zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 100 tys. ludzi, co oznacza dodatkowe koszty dla budżetu rzędu 5 mld zł rocznie. – Poza tym lepszym rozwiązaniem niż podwyżka VAT byłoby wprowadzenie ujednoliconej stawki na poziomie 19 lub 20 proc. z transferami pomocy społecznej dla tych rodzin, które naprawdę żyją na granicy ubóstwa. Wtedy byśmy ich ochronili – stwierdził prof. SGH. Poparł go prof. Osiatyński. – To są dobre punkty. Aż dziw, że rząd tego nie realizuje – stwierdził. Ze swej strony zwrócił uwagę na konieczność – po pierwsze – obrony dynamiki wzrostu, po drugie – ograniczania wydatków sztywnych. – Kłopot w finansach publicznych polega na tym, że na rezultaty tych zmian musimy czekać kilkanaście lat lub dłużej, tak więc nikt nie chce tego ziarna zasiać – powiedział prof. Osiatyński – tym bardziej że na krótką metę wiąże się to z dodatkowymi kosztami. Poza tym trzeba podnosić współczynnik aktywności zawodowej; gdyby dziś był on na poziomie średniej UE, nie mielibyśmy problemu ani w ZUS, ani w budżecie.

Prof. Andrzej Wernik dodał, że należy kontynuować wszystkie posunięcia w sprawach emerytalnych. – Bardzo słuszne jest podwyższenie wieku emerytalnego, ja w tym roku kończę 80 lat i mogę pracować dalej – wyjaśnił.

Zapytaliśmy panelistów, jak zachowaliby się dziś na miejscu ministra finansów Jacka Rostowskiego. Jerzy Osiatyński i prof. Wernik stwierdzili, że zrobiłby wszystko, by chociaż w umiarkowanym stopniu rozpocząć zmiany systemowe dotyczące finansów państwa. Mirosław Gronicki powiedział zaś, że na miejscu ministra po prostu podałby się do dymisji.

[i]XX Forum Ekonomiczne w Krynicy 8 – 10 września 2010 r.

[link=http://www.forum-ekonomiczne.pl]www.forum-ekonomiczne.pl[/link][/i]

Do takich wniosków doszli ekonomiści uczestniczący w debacie "Rzeczpospolitej" poświęconej finansom państwa. Nie byli jednak zgodni w kwestii wysokości podwyżki – o 1 pkt proc. od stycznia przyszłego roku. Część z nich zaś nie była pewna, czy moment, w którym rząd podnosi podatki, jest najlepszy.

[srodtytul]Ogromny wzrost wydatków[/srodtytul]

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy