Reklama

Rząd wprowadza Polaków w błąd

- Żyjemy w czasach, gdy prawda nie ma znaczenia. W czasach, w których nie liczą się fakty, tylko PR - pisze Krzysztof Rybiński, profesor i rektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie

Publikacja: 01.10.2010 04:40

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Rzeczpospolita, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

W tym felietonie obnażę niektóre techniki fałszowania rzeczywistości.

Na przykład przez cały rok Ministerstwo Finansów bombarduje Polaków informacjami, które brzmią mniej więcej tak: wykonanie deficytu budżetowego po lipcu było niższe od planu i wyniesie on ok. 45 mld zł. Jak przez kilka miesięcy słyszy się taki przekaz, to człowiek się uspokaja, jest dobrze.

Nagle, chyba przez roztargnienie, minister rzuca w radiu: no przecież wszyscy wiedzą, że deficyt w tym roku przekroczy 100 mld zł. Jasne że ekonomiści wiedzą, bo poświęcają dużo czasu na zrozumienie sztuczek księgowych ministra finansów. Ale zwykli ludzie o tym nie wiedzą. A powinni się dowiedzieć, jak to jest możliwe, że deficyt wzrósł w 2010 r. mimo przyspieszenia gospodarczego.

Inna próba fałszowania rzeczywistości to porównanie ze średnią unijną. Na moje zarzuty, że w ciągu pięciu lat liczba etatów w administracji publicznej wzrosła o 100 tys. (tyle co Polska armia), słyszę, że to jest poziom średniej unijnej, licząc liczbę urzędników na 1000 mieszkańców.

Jak w Polsce dochód na głowę będzie na poziomie średniej unijnej, innowacyjność na poziomie średniej unijnej, jakość prawa i poziom efektywności administracji blisko średniej unijnej, to wtedy będzie sobie można pozwolić na średnią unijną liczbę urzędników. Na razie nas po prostu nie stać na tylu urzędników.

Reklama
Reklama

Kolejny przykład mijania się z prawdą to tzw. oszczędności. Często słyszymy, jak rząd się chwali, że poczynił znaczne oszczędności, że nie słuchał, jak inni doradzali, żeby w 2009 r. zwiększał wydatki.

Te oszczędności wyglądały tak, że przesunięto 16 mld zł wydatków z budżetu do Krajowego Funduszu Drogowego i tam wydano. Tak jakbym ja nie wydał pieniędzy, tylko dał żonie, żeby wydała. Ja faktycznie nie wydałem, ale z punktu widzenia rodziny to nie ma znaczenia, pieniądze zostały wydane. Zresztą rząd nie wlicza zadłużenia KFD do długu publicznego, zaniżając w ten sposób jego poziom. Poza tym nie było żadnych oszczędności. W sprawozdaniu z wykonania budżetu za 2009 rok rząd sam napisał, że wydatki sektora finansów publicznych wzrosły w 2009 r. o 10 proc.

Jak przedstawiam konkretne wyliczenia, pokazujące, że w porównywalnych warunkach Tusk zadłuża Polskę osiem razy szybciej niż Gierek, i jeżeli będziemy prowadzić taką politykę przez dekadę, to zadłużymy Polskę w relacji do PKB podobnie jak Gierek, to w odpowiedzi słyszę zarzuty, że to jest publicystyka. Że wtedy zadłużano Polskę za granicą, a teraz to jest dług wewnętrzny, więc bezpieczniejszy. Że tym razem jest inaczej.

Tym, którzy tak twierdzą, polecam książkę dwójki znanych amerykańskich ekonomistów C. Reinhart i K. Rogoffa „Tym razem jest inaczej. Osiem wieków finansowej nieodpowiedzialności”. Autorzy argumentują, że przed kolejnym kryzysem ekonomiści i politycy zawszę mówią, iż tym razem jest inaczej, że poprzednio sytuacja była odmienna. Potem okazuje się, że problemy były i są bardzo podobne.

W tej książce na stronach 134 – 135 w wydaniu angielskim pokazano, że w okresie po II wojnie światowej rządy znacznie częściej bankrutowały, gdy były zadłużone wobec swoich obywateli niż wobec wierzycieli zagranicznych. Bankructwo przyjmowało formę niespłacenia części długu lub wysokiej inflacji, która istotnie zmniejszyła realną wartość długu.

Dlatego przestrzegam – moje porównanie Tuska z Gierkiem nie jest publicystyczne, tylko oddaje rzeczywistą powagę sytuacji. To jest po prostu polityka finansowej nieodpowiedzialności.

Reklama
Reklama

Na koniec ważne pytanie. Obecna generacja polityków (50 – 60-latków) postanowiła zadłużyć kraj kosztem następnych pokoleń. Skoro mamy mieć mosty, drogi i stadiony, to dlaczego za to wszystko ma płacić obecne pokolenie, niech zapłacą także następne pokolenia, które też będą korzystać z tych dróg, mostów i stadionów. Niech spłacą część długów. Dobrze, to jest argument, który warto poddać debacie, bo może preferencje 20 – 30-latków są inne niż pokolenia ich rodziców.

Ale jednocześnie obecne pokolenie polityków postanowiło wypłacać emerytury 40-latkom w mundurach, pseudorolnikom i udawanym rolnikom na hektarze piachu w KRUS, które będą finansowane z podatków młodego pokolenia. Na coś takiego młodzi ludzie nie powinni się godzić.

Gospodarka
Czesi zaskoczeni sukcesem Polski. Ekspert o współpracy: Strategiczna konieczność
Ekonomia
Nowe trendy w elektryfikacji floty
Ekonomia
Czas ratyfikować Zrewidowaną Europejską Kartę Społeczną
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Ekonomia
Jak dzięki inżynierom z Łodzi poleciał najszybszy helikopter świata
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama