Niemieckie firmy i korupcja

2 mld euro odszkodowania za działania korupcyjne chce domagać się Grecja od Siemensa, światowego lidera w branżach elektrotechnicznej i elektronicznej. Problemy z korupcją miało więcej potężnych niemieckich firm

Publikacja: 04.11.2010 20:04

Niemieckie firmy i korupcja

Foto: AP

Deutsche AG – jak określa się niemieckie firmy – przestaje być kojarzone z jakością, a staje się symbolem korupcji. Bowiem dla wielu niemieckich menedżerów korupcja stała się częścią biznesu.

Jak wyliczyła badająca korupcję organizacja Transparency International, w tym roku korupcja będzie kosztowała niemiecką gospodarkę aż 270 mld euro. Nic więc dziwnego, że Niemcy w końcu wzięli się do jej oczyszczania z brudnych interesów.

[srodtytul]Mechanizm[/srodtytul]

Najczęściej wszystko przebiega według podobnego schematu. Koncern tworzy tzw. czarne kasy, czyli lewe konta w różnych krajach, na których trzyma pieniądze na łapówki. Z kont płaci się honoraria za fikcyjne usługi poradnicze i rachunki firmom, które istnieją tylko na papierze.

W rzeczywistości pieniądze trafiają do urzędników i ludzi, którzy mają zadbać o to, by właściwa firma dostała zlecenie. – Niemal każdego miesiąca mamy do czynienia przypadkami korupcji, tyle że na mniejszą skalę – mówi „Rz” Caspar von Hauenschild z zarządu Transparency International.

Jak dotąd największą aferę korupcyjną w powojennej historii Niemiec wykryto w Siemensie, jednej z największych europejskich spółek giełdowych.

Przedstawiciele firmy oskarżeni są o dawanie łapówek w zamian za lukratywne kontrakty. Podobne praktyki koncern stosował w kilkunastu krajach. Miał lewe konta w Austrii, Szwajcarii, Liechtensteinie, Grecji, Dubaju, Abu Zabi czy na Karaibach. System bez zarzutu działał wiele lat. Tylko w latach 2000 – 2006 firma na łapówki przeznaczyła 1,3 mld euro. 

Przykładowo członkowie rządów i pośrednicy z krajów z zachodniej Afryki, za kontrakty na rozbudowanie sieci telefonicznej mieli dostać w sumie milion euro. W ten sposób firma zdobyła też kontrakty m.in. na budowę sieci komórkowej w Bangladeszu, torów w Wenezueli czy elektrowni w Izraelu.

W Grecji przedstawiciele Siemensa przekupili lokalnych polityków i ludzi z zarządu telekomu OTE. W zamian otrzymali wart setki milionów euro kontrakt przed olimpiadą w 2004 r.

W maju tego roku do brania łapówek przyznał się m.in. Tassos Mantelis, były minister transportu i komunikacji. Przed parlamentarną komisją śledczą, badającą aferę korupcyjną Siemensa w Grecji wyznał, że w 1998 r. wziął 200 tys. marek (dziś równowartość ok. 100 tys. euro) łapówki od Siemensa w zamian za załatwienie korzystnych kontraktów.

W mimionym miesiącu szef komisji Iosif Valyrakis zawnioskował do rządu, by ten wystąpił do sądu przeciwko Siemensowi i domagał się 2 mld euro odszkodowania.

W podobny sposób działał motoryzacyjny Daimler, który już od 1977 r. miał specjalne konta, a w centrali koncernu w Stuttgarcie „czarną kasę” z gotówką na łapówki. Formalnie powinna ona zostać zlikwidowana w 1998 r., kiedy w Niemczech wprowadzono przepisy zakazujące dawania za granicą łapówek.

Tymczasem w latach 1998 – 2008 koncern wypłacił 205 łapówek łącznie na 56 mln dol., zapewniając sobie tym samym lukratywne kontrakty w 22 krajach, m.in. Rosji, Chinach, Turcji, Nigerii, Austrii.

Daimler dzięki ciemnym interesom sprzedał ok. 6300 samochodów transportowych i 500 osobowych. Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd uzyskane z tego tytułu obroty szacuje na ok. 1,4 mld euro, a nielegalny przychód na 66 mln euro.

Same łapówki dla rosyjskich urzędników w latach 2000 – 2005 wyniosły 3 mln euro. Dzięki nim Daimler zapewnił sobie m.in. wyłączność na dostawy limuzyn dla drogówki i federalnych służb transportowych. Wartość tych kontraktów szacowana jest na

[srodtytul]65 mln euro. [/srodtytul]

Menedżerów jednego z chińskich koncernów paliwowych Daimler przekupywał za pomocą „prowizji”, „prezentów” i wyjazdów na „inspekcje fabryk”, które w rzeczywistości były wczasami w kurortach. Łączny koszt tych „Dodatków do pracy” szacowany jest na 4 mln euro. W Indonezji wysoki urzędnik dostał 55-proc. rabat na kupno auta. W Iraku Daimler miał płacić skorumpowanym urzędnikom 10 proc. wartości umów zawieranych z Bagdadem.

Kilka miesięcy temu wyszło na jaw, że pracownicy filii niemieckiej kolei DB International od 2005 r. korumpowali urzędników w Algierii, Rwandzie i Grecji. Wedle wstępnych ustaleń podejrzani mieli wręczać zagranicznym decydentom łapówki na łączną sumę kilku milionów euro. Sprawa jest w toku.

To tylko największe afery z ostatnich lat, o których rozpisują się media. Tylko w 2009 r. niemiecki federalny urząd do zwalczania przestępczości przeprowadził prawie 2 tys. postępowań w sprawie korupcji.

– Do 1998 roku korupcja nie była w Niemczech karana, dlatego Niemcy przyzwyczaili się do pozyskiwania kontraktów za pomocą łapówek – mówi „Rz” Caspar von Hauenschild. Co więcej do 1998 r. łapówki można było odliczyć sobie od podatku.

Jednak nawet po tej dacie niewiele robiono, by ukarać firmy stosujące praktyki korupcyjne. Zmieniło się to, kiedy niemieckie firmy zaczęły wchodzić na giełdę nowojorską i tym samym podlegać także jurysdykcji amerykańskiej.

– Amerykanie mają bardzo ostre prawo antykorupcyjne, dlatego większość korupcji wychodzi na jaw właśnie tam – mówi „Rz” specjalista

ds. przestępstw gospodarczych, prof. Friedrich Schneider z Johannes Kepler Universität Linz.

[srodtytul]Oczyszczanie gospodarki[/srodtytul]

To właśnie Amerykanie pierwsi rozpoczęli procesy przeciwko Siemensowi czy Daimlerowi (obie firmy są notowane na giełdzie nowojorskiej).

– Tam, gdzie korupcja wychodzi na jaw, firmy ponoszą ogromne straty– mówi Schneider. Do końca 2008 r. Siemens w USA zapłacił 600 mln euro grzywny, a następne 395 mln wpłynęło do kas niemieckiego fiskusa. W sumie afera kosztowała firmę 2,5 mld euro. Jednak koncern bardziej się obawiał, że zostanie wykluczony z przetargów w USA.

Daimler za praktyki korupcyjne ma zapłacić ok. 134 mln euro.

W kwietniu za działania korupcyjne 240 mln euro kary musiał zapłacić Ferrostaal oferujący usługi inżynieryjne. Koncern stworzył korupcyjny system zdobywania kontraktów m.in. w Indonezji, Nigerii, Argentynie i Kolumbii.

Kary musiały zapłacić nie tylko koncerny, ale także odpowiedzialni za korupcję menedżerowie. Jednym z pierwszych skazanych za korupcję był Peter Hartz, były członek zarządu Volkswagena.

Praktyki korupcyjne w koncernie wykryto w lecie 2005 r. Hartz, odpowiedzialny za politykę kadrową, przekazał w latach 1994 – 2004 szefowi rady zakładowej Klausowi Volkertowi pieniądze, z których finansowane były podróże, drogie prezenty i usługi prostytutek. M.in. w latach 2000 – 2004 dzięki fikcyjnej umowie z VW brazylijska kochanka Volkerta, Adriana Barros, zainkasowała 400 tys. euro. Hartz został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu i 576 tys. euro grzywny.

W aferze Siemensa skazanych zostało 11 wysokich menedżerów, którzy mają zapłacić od 500 tys. do 5 mln euro.

[srodtytul]Korupcyjny radar[/srodtytul]

Przeciwdziałać złym praktykom mają tzw. zespoły antykorupcyjne. Siemens ma zatrudnić obserwatora, który będzie nadzorował przestrzeganie przepisów.

Nadzorcą tym będzie były minister finansów Theo Waigel. Ma on też składać raporty władzom amerykańskim. Siemens uruchomił też infolinię. Pracownicy mogą się tam m.in. dowiedzieć, czy dozwolone jest zaproszenie partnera biznesowego na obiad, ale też donieść o podejrzanych biznesach.

Także motoryzacyjny MAN postawił na wczesny system wykrywania i zatrudnił aż 20 ekspertów antykorupcyjnych.

– Ostatnie doświadczenia [dotyczące korupcji – red.] wiele nas nauczyły – mówi szef Daimlera Dieter Zetsche. – Żaden biznes na świecie nie jest wart łamania reguł, prawa i etycznych standardów

– dodaje. Dlatego koncern położy duży nacisk na działania antykorupcyjne (m.in. zatrudni ekspertów ds. korupcji), a transakcje będą uważniej sprawdzane.

Czy to oznacza, że niemieckie firmy zrezygnują z korupcji? Eksperci są sceptyczni. – Nie sądzę, by gospodarka się oczyszczała. Ale spada ochota na korumpowanie, zwłaszcza że praktyki te, m.in. przez wewnątrzfirmowe regulacje częściej wychodzą na jaw – uważa prof. Schneider.

Zdaniem von Hauenschilda procesy te nie oczyszczą gospodarki, ale będą miały fundamentalne znaczenie. – Największych 30 notowanych we Frankfurcie firm nie może już sobie pozwolić na korupcję, ze względu na szkody dla reputacji i wysokie kary pieniężne – wskazuje.

Tymczasem, jak mówi Sylvia Schenk z Transparency International, „zainteresowanie walką z korupcją koncentruje się głównie na gigantach, a zaniedbuje się firmy średniej wielkości, gdzie pracuje od kilkunastu osób do nawet kilku tysięcy”. A tam korupcja nadal kwitnie.

– Z doświadczenia wiem, że po tym, jak sprawa znika z pierwszych stron gazet, poruszenie zamiera, wszystko wraca do normy – uważa Wolfgang Schaupensteiner, ekspert w sprawach korupcji, który przez 14 lat był we Frankfurcie prokuratorem ds. przestępstw finansowych.

[ramka][srodtytul]Co mówią niemieckie przepisy[/srodtytul]

Do 1998 roku dawanie łapówek przez niemieckie firmy zagranicznym urzędnikom, także na szczeblu rządowym,nie tyko nie było karane, ale wręczane łapówki przedsiębiorstwa wręcz mogły sobie odliczyć od podatków. We wrześniu 1998 roku weszło w życie nowe prawo antykorupcyjne, wedle którego firmy mogły zostać ukarane w przypadku, gdy wręczane łapówki służyły zdobyciu przewagi nad konkurencją,na przykład wygraniu przetargu.

Jednak niemieckie firmy niewiele sobie robili z tego prawa, bowiem obowiązywało ono w zasadzie tylko na papierze. Dopiero w 2007 roku Niemcy poważnie zabrali się za zwalczanie praktyk korupcyjnych stosowanych za granicą przez firmy z tego kraju i zaostrzyli przepisy antykorupcyjne, które zabraniają niemieckim przedsiębiorcom wręczania wszelkiego typu łapówek na całym świecie. [/ramka]

Deutsche AG – jak określa się niemieckie firmy – przestaje być kojarzone z jakością, a staje się symbolem korupcji. Bowiem dla wielu niemieckich menedżerów korupcja stała się częścią biznesu.

Jak wyliczyła badająca korupcję organizacja Transparency International, w tym roku korupcja będzie kosztowała niemiecką gospodarkę aż 270 mld euro. Nic więc dziwnego, że Niemcy w końcu wzięli się do jej oczyszczania z brudnych interesów.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO