Inwestorzy odliczają dni do momentu możliwego bankructwa Grecji. Politycy publicznie zapewniają o swoim optymizmie.
– Jeśli ktoś myśli, że bez tego programu – uzgodnionego z UE i MFW – możemy coś osiągnąć, że jest alternatywny program, to się myli. Nie ma alternatywy – mówił wczoraj Jose Barroso, szef Komisji Europejskiej.
Ze swojej strony KE proponuje Grecji pomoc w przywróceniu wzrostu gospodarczego poprzez szybsze wypłacenie pieniędzy z polityki spójności, które finansowałyby tak potrzebne temu krajowi inwestycje. Ale to też tylko pod warunkiem przegłosowania programu reform. O takie prowzrostowe środki zaapelowała w Brukseli Dora Bakoyannis, liderka opozycyjnej partii liberalnej. – Potrzebujemy inwestycji dla wzrostu i zatrudnienia. Dziś milion Greków jest bez pracy, inwestycje zostały wstrzymane – powiedziała.
Europejscy politycy wyrażają przekonanie, że Grecję da się uratować. – Warunkiem są trzy elementy – greckie reformy, europejska solidarność i dobrowolny udział banków – powiedziała Angela Merkel, która była wczoraj w Warszawie. Jednak banki wcale nie są chętne do uczestniczenia w ewentualnej operacji ratowania Grecji – niemieckie instytucje finansowe zażądały gwarancji rządowych.
Na razie program reform jest potrzebny do wypłacenia 12 mld euro z przyznanej ponad rok temu pożyczki 110 mld euro. Bez tego Grecja będzie bankrutem już w lipcu. Ponadto eurogrupa 3 lipca przedyskutuje, na jakich warunkach można wypłacić kolejną pożyczkę wartą nawet 120 mld euro.