O tym, jak mogą się zmienić zasady podziału pieniędzy z unijnej polityki spójności po 2013 r. oraz jakie są efekty ich dotychczasowego wykorzystania w Polsce, dyskutowali uczestnicy debaty zatytułowanej „Polityka spójności dla Europy – priorytet polskiej prezydencji" zorganizowanej przez „Rz".
Oczekiwania i efekty
– Potrzebujemy jeszcze jednego mocnego budżetu z polityki spójności dla Polski, ale i Europy. Polityka ta będzie jednym z priorytetów polskiej prezydencji w Unii Europejskiej nie tylko dlatego, że jest ważna dla nas, ale też dlatego, że jest istotna dla całej Europy – wyjaśnia Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Dodaje, że nadzieje co do polskiej prezydencji są ogromne.
– Od Polski oczekuje się przedstawienia programu gospodarczego o charakterze inwestycyjnym. Naszym zdaniem jedyne pieniądze z budżetu unijnego, które przy wszystkich restrykcjach związanych z kryzysem finansowym mogą nadać Europie napęd inwestycyjny, to środki z polityki spójności – wskazuje Bieńkowska. Jej zdaniem to najlepsza polityka na czas oszczędności i jedyna, która jest w stanie wprowadzić w życie strategię Europa 2020.
– Ta polityka to sedno wspólnej Europy. To nie tylko podstawa zmniejszania różnic rozwojowych, ale też podstawa wzrostu konkurencyjności UE na świecie – przekonuje Jacek Protas, marszałek województwa warmińsko-mazurskiego. – 15 lat budowaliśmy zręby samorządności i tworzyliśmy strategie rozwoju. Nie mieliśmy jednak środków na ich realizację. Dopiero od 2004 r. nie odkładamy planów na półkę, bo mamy pieniądze.
– Dzięki środkom z polityki spójności byliśmy zieloną wyspą. W każdym roku zawdzięczamy im minimum 1 pkt proc. wzrostu PKB – wskazuje Jerzy Kwieciński, ekspert BCC, a Krzysztof Hetman, marszałek województwa lubelskiego, tłumaczy, że najważniejsze są konkretne efekty, np. powstanie lotniska na Lubelszczyźnie. – Namacalnym oddziaływaniem polityki spójności w Polsce jest to, że w 2009 r. nie dopadła nas recesja – dorzuca Protas.