Wczoraj zakończyła się szósta sesja korekty wzrostowej indeksu blue chipów po serii czerwcowych spadków. Od minimum sesyjnego z 27 czerwca na poziomie 2755 punktów, WIG20 zyskał do wczoraj na zamknięciu tylko 58 punktów. Nie jest to dużo biorąc pod uwagę skalę wcześniejszej przeceny, którą wyniosła około 160 punktów.
Przed największymi spółkami jest perspektywa wakacyjnego marazmu. Inwestorzy nie spieszą się z podejmowaniem decyzji inwestycyjnych, tym bardziej, że na rynku wciąż aktualny jest średnioterminowy trend boczny. Długoterminowo dalej obowiązuje trend wzrostowy, ale siła jego kontynuacji jest już na wyczerpaniu.
Brakuje jednego z dwóch impulsów do wzrostu, czyli albo dobrej sytuacji makroekonomicznej albo świeżej gotówki pochodzącej np. z Rezerwy Federalnej USA czy Ludowego Banku Chin. Innym scenariuszem prowzrostowym jest rosnąca szybko inflacja, która częściowo może wymusić przemieszczenie się strumienia pieniądza z instrumentów bezpiecznych do tych bardziej dochodowych, ale też ryzykownych. To jest obecnie największa niewiadoma na rynku.
Sesja na rynkach zachodnioeuropejskich przebiega pod znakiem spadków, które znalazły argument w postaci obniżenia ratingu Portugalii aż o 4 poziomy do Ba2, co oznacza w terminologii agencji ratingowych, że obligacje rządowe tego kraju mają pewien charakter spekulacyjny. Perspektywa ratingu jest negatywna, zatem można oczekiwać kolejnych kroków Moody's zmierzających do przyznania ratingu „śmieciowego".
Niemiecki DAX traci 0,2 procent, a francuski CAC40 traci 0,5 procent. DJ Euro Stoxx 50 zniżkuje o 0,6 procent. Giełda w Portugalii spada o 2,5 procent. Na tym tle WIG20 ze zniżką rzędu 0,4 procent zachowuje się całkiem stabilnie. Obrót na szerokim rynku przed południem sięgnął 0,2 mld zł, z czego około 80 procent przypadło na największe spółki.