Strach, który od początku ubiegłego miesiąca rządzi rynkami, skutecznie odstrasza od ryzykownych aktywów, a pojedyncze skoki indeksów wywoływane czy to jednostkowymi danymi makro, czy wypowiedziami polityków nie są w stanie zmienić fatalnego obrazu. W ślad za tracącymi na wartości akcjami mocno spadają też notowania walut a to sugeruje, że odwrót od rynków wschodzących przybiera na sile.
Zachętą do zakupów akcji nie są też ich relatywnie niskie wyceny. Dość powiedzieć, że np. w Warszawie przeciętny wskaźnik dla WIG20 oscyluje wokół 8, gdy jego historyczna średnia przekracza 14. Inwestorzy, nie tylko w Warszawie, mają świadomość, że jeśli greckie problemy nie zostaną rozwiązane po ich myśli, ceny spadną jeszcze bardziej.
W efekcie mieliśmy kolejny trudny tydzień dla inwestorów giełdowych i kolejny, który charakteryzował się bardzo dużą zmiennością notowań. Indeks rynków wschodzących MSCI EM spadł o 1,7 proc. Straty byłyby jeszcze większe, gdyby nie czwartkowa zmasowana akcja banków centralnych. Zapowiedź, że w tym kwartale zasilą one europejskie banki kolejną porcją dolarów w celu poprawienia płynności, wywołała małą euforię na rynkach. Po tej informacji akcje znacząco podrożały, ale mimo to bilans tygodnia jest ujemny.
Otwarte pozostaje pytanie, na ile wystarczy kupującym entuzjazmu. Można oczekiwać, że już w tym tygodniu część z nich zacznie realizować krótkoterminowe zyski. Wciąż nie ma bowiem żadnej gwarancji, że w dłuższym terminie kroki podjęte przez banki centralne przyniosą pożądany efekt. Ryzyko jest więc nadal olbrzymie i trudno oczekiwać, by na rynkach pojawił się jakiś większy popyt.
Taniały akcje na Węgrzech. Pomysły rządu, by kredytobiorcy mogli spłacać kredyty we frankach po sztywnym kursie dużo niższym niż rynkowy, wciąż rodzą obawy o kondycję tamtejszych banków. Ponad 3 proc. spadły indeksy w Pradze i Bukareszcie.