Teraz czas na Portugalię. Rentowność pięcioletnich obligacji oscyluje wokół 16 proc., czyli poziomu zbliżonego do papierów greckich w kwietniu 2011 r., kiedy to politycy strefy euro zaczęli przebąkiwać, że prywatni wierzyciele powinni wziąć na siebie część strat.
Zapalnikiem mogą się okazać warte 9,7 mld euro obligacje do wykupu we wrześniu 2013 r., które nie są objęte programem pomocy dla Portugalii wartym 78 mld euro. Póki Lizbona nie wytłumaczy, skąd weźmie pieniądze, inwestorzy będą się bać powtórki z restrukturyzacji greckiego zadłużenia.
Minister finansów Vitor Gaspar liczy, że poprawa nastrojów pozwoli Lizbonie wrócić na rynki na tyle szybko, by zrefinansować obligacje zapadające w 2013 r. Optymizmem może napawać fakt, że Portugalia chce w tym roku sprzedać 18-miesięczne bony. Nowa analiza Międzynarodowego Funduszu Walutowego pokazuje, że szczyt portugalskiego zadłużenia w 2013 r. będzie o 3 pkt proc. niższy niż wcześniej prognozowane 115 proc. PKB – mówi Gaspar. To wynik porównywalny do Irlandii i poniżej zadłużenia Włoch.
Ale poprawa nastrojów może nie wystarczyć, a same bony skarbowe nie załatają dziury finansowej. Portugalia będzie musiała emitować obligacje na długo przed wrześniem 2013 r. Irlandia ma nadzieję wrócić na rynek w tym roku, by zacząć refinansować dług zapadalny w 2014 r.