Quercus TFI w maju powiększy swoją ofertę o sześć nowych funduszy indeksowych opartych na cenach surowców. Na naszym rynku dostępnych jest już kilka tego typu funduszy.
Inwestorzy, którzy nie chcą się zajmować wybieraniem spółek do portfela, a chcą zarobić na wzroście kursów akcji, mogą wybrać fundusze odwzorowujące zmiany WIG20, takie jak Quercus lev czy ETFWIG20 (ten ostatni to fundusz indeksowy, który dokładnie odwzorowuje WIG20; jest on notowany na giełdzie). Mogą również kupić jednostki funduszu Ipopema m-Indeks, który podąża za indeksem średnich spółek mWIG40.
Istnieją też fundusze zarabiające w czasie bessy. Na naszym rynku są dwa: Quercus short oraz Alior Short Equity. Inwestują one w kontrakty terminowe na WIG20. Można je polecić tylko bardzo doświadczonym inwestorom, ponieważ są mocno ryzykowne.
Poza tym na ich zakup trzeba wyłożyć dużo pieniędzy. Minimalna pierwsza wpłata to 200 tys. zł. Taka kwota jest również wymagana na starcie w przypadku Quercus lev. Tylko klienci niektórych firm ubezpieczeniowych (na przykład Generali Życie TU, Skandii Życie TU) mogą kupić jednostki tych funduszy już za 100 lub 200 zł w ramach produktów inwestycyjno-ubezpieczeniowych.
Ryzykowna gra
Zdaniem Sebastiana Buczka, prezesa Quercus TFI, w fundusze zarabiające na spadku indeksów powinno się inwestować wówczas, gdy na giełdzie wyraźna jest tendencja spadkowa. Tendencja taka utrzymuje się przeciętnie nieco ponad rok (wyjątkiem była bessa z lat 2007 – 2009), czyli zdecydowanie krócej niż hossa (co najmniej dwa lata). Oznacza to, że spadek kursów jest dużo szybszy niż wzrost, a więc zarabianie na spadkach jest bardzo trudne i wymaga dużego doświadczenia.