Jak ważne jest zaangażowanie filantropijne biznesu dla społeczeństwa? Czy firmy w Polsce mogą się poszczycić spektakularnymi formami pomocy?
Jan Jakub Wygnański: Choć doceniam zaangażowanie społeczne polskich przedsiębiorstw, myślę, że jest jeszcze wiele przestrzeni na postęp. Zdarzają się momenty, takie np. jak pierwsza fala pandemii, bo obecna już nie, kiedy widzimy ożywienie. Moim zdaniem dla większości firm hasło CSR jest wciąż dość odległe albo rozumiane wąsko, przede wszystkim jako filantropia. Jest tak, mimo że starań w sprawie promocji CSR przez ostatnie ponad 20 lat w Polsce nie brakowało. Powstało sporo instytucji, które nie szczędzą wysiłków, by uczynić firmy bardziej wrażliwymi – setki konferencji, konkursów, szkoleń. Pośrednio (i nie do końca precyzyjnie) o częstości tego rodzaju działań można wnioskować na podstawie danych podatkowych. Starałem się do nich dotrzeć, przygotowując propozycje wprowadzenia w Polsce możliwości alokacji 1 proc. CIT – na wzór świetnego znanego mechanizmu 1 proc. PIT. Na podstawie danych dostępnych na stronie Ministerstwa Finansów starałem się ustalić, jak często firmy korzystają (ze skądinąd szczodrych) ulg podatkowych towarzyszących darowiznom na ważne cele społeczne (kwotę darowizny można do wysokości 10 proc. odliczyć od podstawy opodatkowania). Z danych wynika, że dziesięć lat temu z tej możliwości korzystało jedynie ok. 2 proc. firm, a obecnie zdarza się to dwa razy rzadziej. Można też pokusić się o porównania międzynarodowe. Liczba przedsiębiorstw, które należą do prestiżowego grona tzw. BCorp (spełniają liczne wymogi dotyczące głęboko rozumianej odpowiedzialności biznesu), wynosi na świecie prawie 4 tys. W Wielkiej Brytanii jest ich ok. 300, a w Polsce zaledwie 3.
W Polsce działają fundacje korporacyjne, które zajmują się szeroko zakrojoną pomocą. Robią wiele dobrego i działają na ogromną skalę. To za mało?
Nie mam wrażenia, żeby działały na ogromną skalę. Istnieją, ale są u nas zjawiskiem dość rzadkim, a wśród tych, które powstają, skala działania jest niewielka w porównaniu z wielkością potrzeb, z wielkością przedsiębiorstw i skalą gospodarki. Jest kilka wyjątków, np. Fundacja Orange, jednak większość ma bardzo skromne budżety. Jako przykład spójrzmy np. na fundacje związane z prywatnymi bankami. W tej grupie w Polsce nawet największe mają budżet na poziomie najwyżej kilku milionów rocznie. Dla porównania, austriacka Fundacja Banku Erste ma budżet ok. 10 razy większy. Do innej ligi należą fundacje bankowe we Włoszech czy Hiszpanii – La Caixa Banking Foundation dysponuje rocznym budżetem ponad 500 mln euro. A z fundacji z innych branż np. duńska Velux wspiera co roku projekty społeczne kwotą ok. 300 mln euro. W Polsce porównywalne rozmiary ma jedynie Polska Fundacja Narodowa. Na jej rzecz 17 spółek Skarbu Państwa przekazuje rocznie milionowe kwoty. W istocie nie jest to jednak organizacja pozarządowa, tylko instrument działania rządu. Wątpię, czy ten rodzaj zaangażowania finansowego spółek Skarbu Państwa można uznać za dowód społecznej odpowiedzialności.
To może przyjrzyjmy się filantropii osób indywidualnych związanych z biznesem. Czy przedsiębiorcy hojnie przekazują pieniądze na pomoc potrzebującym?