Ponad 7 tys. zł średniej płacy już w 2025 roku

Wynagrodzenia Polaków mają rosnąć o 6–7 proc. rocznie – prognozuje resort finansów. Szybko będziemy gonić zarobki zachodnie, za to niewaloryzowane 500+ będzie tracić na wartości.

Aktualizacja: 01.09.2021 22:23 Publikacja: 01.09.2021 21:00

Ponad 7 tys. zł średniej płacy już w 2025 roku

Foto: Adobe Stock

Przeciętne wynagrodzenie już w 2023 r. ma przekroczyć 6 tys. zł, a w 2025 r. nawet 7 tys. i wynosić 7111 zł na miesiąc – wynika z szacunków rządu przedstawionych w projekcie budżetu państwa na przyszły rok. Oznacza to, że już za cztery lata mamy zarabiać średnio o 1,9 tys. zł więcej niż w 2020 roku. Jeszcze szybciej mają zaś rosnąć płace w sektorze przedsiębiorstw, które w 2025 roku mają sięgnąć przeciętnie 7542 zł, czyli 2,1 tys. zł więcej niż w 2020 r.

Czytaj więcej

Rynek pracy wraca do normy. Te zawody cieszą się wzięciem

Silna presja płacowa

– Ponad 7 tys. zł przeciętnej płacy w 2025 r. jest jak najbardziej możliwe – komentuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Im wyższy nominalny poziom płac, tym szybciej pokonujemy kolejne symboliczne granice wyrażone w okrągłych tysiącach złotych – dodaje.

– Także w naszym scenariuszu wynagrodzenia rosną w podobnym tempie – zaznacza też Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Sytuacja na rynku pracy i w gospodarce przyczynia się do tego, że presja płacowa będzie się realizować szybciej, niż miało to miejsce w poprzednich latach – mówi. Jak wyjaśnia, prognozy dla wzrostu PKB i popytu na pracę są dobre, a przy niskim bezrobociu, rosnącej konkurencyjności ze strony świadczeń społecznych (np. emerytalnych) oraz stale podnoszonej płacy minimalnej to pracownicy w coraz większym stopniu będą dyktować swoje warunki i „wymuszać" podwyżki.

Do tego trzeba dodać demografię, czyli fakt, że liczba osób odchodzących z rynku pracy jest większa niż liczba młodych rozpoczynających karierę zawodową. – Inaczej mówiąc, coraz mocniej wracamy do trendu, który zaczął się rysować jeszcze przed pandemią, gdy pracodawcy mają duży problem ze znalezieniem odpowiednich osób do pracy – zaznacza też Urszula Kryńska z PKO BP.

Wzrost także realny

Oczywiście 7 tys. zł za cztery lata nie będzie miało realnie już takiej samej siły nabywczej jak obecnie, bo w tym samym czasie rosnąć też będę ceny towarów i usług konsumpcyjnych. Ministerstwo Finansów prognozuje, że w tym roku inflacja sięgnie 4,3 proc., a potem będzie powoli się zmniejszać do 2,5 proc. w 2025 r. – W każdym jednak roku inflacja ma być niższa niż dynamika wynagrodzeń, co oznacza, że realnie siła nabywcza naszych płac też będzie rosła o 3–4 proc. rocznie – szacuje Urszula Kryńska.

Jeśli sprawdzą się te prognozy, trochę szybciej w Polsce uda się nadrobić ogromny dziś dystans do płac zachodnich, szczególnie w Niemczech. Ale trzeba się też liczyć z pewnymi skutkami ubocznymi.

– Mocno tracić będą na wartości świadczenia, które nie są waloryzowane w regularny sposób, w tym choćby 500+ – zauważa Piotr Bartkiewicz, ekonomista Banku Pekao SA. Jak można łatwo policzyć, 500 zł na dziecko w 2025 r. będzie stanowić tylko ok. 7 proc. średniej płacy, a w 2016 r. – gdy wprowadzono ten program, było to ponad 12 proc. Poczucie, że państwo realnie wspiera rodziny z dziećmi, znacząco więc spadnie.

Kto pokryje koszty

Może też odżyć temat 4 tys. zł minimalnego wynagrodzenia od 2024 roku, co rząd PiS zamierzał wprowadzić przed wybuchem pandemii. – Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo płacowe minimum powinno jednak oscylować w graniach 50 proc. średniego wynagrodzenia. Jeśli będzie wyższe, stanowić będzie nadmierny wzrost kosztów pracy dla pracodawców – podkreśla Kozłowski. – Także budżet państwa musi się liczyć z wyższymi wydatkami na wynagrodzenia, bo skoro inni pracownicy mają zarabiać o 6–7 proc. więcej co roku, to sfera budżetowa będzie oczekiwać podobnych podwyżek – dodaje Bartkiewicz.

– Na dłuższą metę model szybkiego doganiania dochodowego zachodniej Europy bez jednoczesnego postępu technologicznego może podkopywać fundamenty konkurencyjności naszej gospodarki i tempa rozwoju. Nie jesteśmy na tyle nowoczesną gospodarką, by nadrabiać wzrost kosztów pracy technologią, na razie nadrabiamy to wzrostem cen. Czerwona lampka w postaci podwyższonej inflacji już się zapaliła – ostrzega Benecki.

Jak rosły płace w Polsce

Jeśli średnia płaca w 2025 roku wyniesie ok. 7 tys. zł, to będzie 10 razy wyższa niż 30 lat wcześniej. W 1995 r. wynosiła bowiem 702 zł.

W tym czasie nasze wynagrodzenia nominalnie najszybciej rosły w latach 90., nawet o 25–35 proc. rocznie ze względu na bardzo wysoką wówczas inflację.

W kolejnych latach dynamika znacząco spadła, gdy sytuacja cenowa zaczęła się stabilizować.

O pewnym wynagrodzeniowym boomie można mówić w latach 2007–2008 (wzrost 8–9 proc. rok do roku) oraz w latach 2018–2019 (ponad 7 proc.).

W ujęciu realnym (po uwzględnieniu inflacji) nasze płace najmocniej rosły w latach 1996–1997, 2007–2008 oraz 2018 r. – o 5,4–5,9 proc. Najsłabszy realny wzrost odnotowano w 2012 r. – tylko o 0,1 proc. rok do roku.

Przeciętne wynagrodzenie już w 2023 r. ma przekroczyć 6 tys. zł, a w 2025 r. nawet 7 tys. i wynosić 7111 zł na miesiąc – wynika z szacunków rządu przedstawionych w projekcie budżetu państwa na przyszły rok. Oznacza to, że już za cztery lata mamy zarabiać średnio o 1,9 tys. zł więcej niż w 2020 roku. Jeszcze szybciej mają zaś rosnąć płace w sektorze przedsiębiorstw, które w 2025 roku mają sięgnąć przeciętnie 7542 zł, czyli 2,1 tys. zł więcej niż w 2020 r.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Ekonomia
Wierzyciel zlicytuje maszynę Janusza Palikota i odzyska pieniądze
Ekonomia
Polska gospodarka potrzebuje nowych silników wzrostu. Rynek kapitałowy, z GPW na czele, ma do odegrania kluczową rolę w ich uruchomieniu
Materiał Promocyjny
Grupa SECO/WARWICK zakłada dwucyfrowy wzrost przychodów
Ekonomia
Polski Ład to ryba zamiast wędki