Źródło cennych surowców i całkiem niezłych dochodów

Na początku Mieczysław Jakubowski, właściciel krakowskiej firmy Miki, wszystko robił sam. Dziś zatrudnia 40 etatowych pracowników, ma ponad 20 specjalistycznych samochodów. Ocenia, że przez dziesięć ostatnich lat rentowność w branży spadła z 30 do najwyżej 10 proc. Mimo to przymierza się do budowy zakładu segregacji odpadów za 10 mln zł

Publikacja: 05.03.2008 11:17

Źródło cennych surowców i całkiem niezłych dochodów

Foto: Rzeczpospolita

Rosnąca góra śmieci, w tym opakowań, to wielki problem współczesnej cywilizacji, a zarazem źródło cennych surowców i dużych dochodów. W Polsce z zagospodarowywania odpadów żyje ok. 7,5 tys. firm. Są wśród nich wielkie międzynarodowe korporacje, spółki i zakłady samorządowe stanowiące największą grupę w tej branży, ale także ok. 2 tys. małych i średnich, często rodzinnych przedsiębiorstw.

Część firm zajmuje się po prostu wywożeniem odpadów z miast i osiedli, przy okazji odzyskując surowce wtórne. Inne nastawiają się na selektywną zbiórkę śmieci, organizują systemy ich segregowania i skupu od przedsiębiorstw, sklepów, zbieraczy oraz gospodarstw domowych. Jeszcze inne specjalizują się w zagospodarowaniu i utylizacji odpadów przemysłowych. Ostatnie ogniwo w łańcuchu recyklingu to liczna grupa recyklerów zajmujących się przeróbką surowców wtórnych na półprodukty i gotowe wyroby.

Na odpadach można na różne sposoby zarabiać (a czasem tracić), bo z jednej strony są to uciążliwe śmieci, a z drugiej – zasoby bardzo nieraz poszukiwanych przez przemysł surowców: makulatury, stłuczki szklanej, złomu, tworzyw sztucznych. Firma wywożąca śmieci świadczy nieźle płatne usługi dla samorządów, wspólnot mieszkaniowych i właścicieli domów. A jednocześnie może wystąpić w roli organizatora selektywnego skupu, który dzięki temu, że ustawia kontenery i wywozi odpady, może zarabiać na surowcach wtórnych. Jeśli firma jest typowym recyklerem, przetwarzającym jedynie odpady, musi je kupować.

Duży wpływ na popyt w branży ma polityka ekologiczna państwa. Przedsiębiorstwa wytwarzające wyroby opakowane muszą odzyskiwać określoną ilość odpadów opakowaniowych zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”.Obowiązek ten można realizować na trzy sposoby. Przedsiębiorstwo może wnieść opłatę produktową, która trafia do samorządów i ma służyć m.in. rozwijaniu selektywnej zbiórki odpadów. Drugi sposób to fizyczne odzyskiwanie surowców opakowaniowych zwykle we współpracy z profesjonalnymi przedsiębiorstwami. Trzeci – zlecenie wyspecjalizowanej firmie (za pośrednictwem tzw. organizacji odzysku autoryzującej transakcję), by pozyskała wymaganą ilość odpadów i skierowała je do recyklingu. Potwierdzeniem spełnienia obowiązku jest wtedy świadectwo przekazania odpadów wystawione przez recyklera.

Jak widać, ustawa przynajmniej teoretycznie zapewnia firmom zajmującym się odpadami duże pole działania.

W Polsce z zagospodarowywania odpadów żyje około 2 tysięcy małych i średnich, często rodzinnych przedsiębiorstw

– Dzięki tym regulacjom pojawiła się nadzieja, że przedsiębiorstwa naszej branży będą się szybciej rozwijać, a ich liczba wzrośnie. Ale zasada „zanieczyszczający płaci” nie działa, jak powinna. Wskaźnik odzysku opakowań z tworzyw sztucznych, który w założeniach ma się zwiększać, zmniejszono w tym roku z 25 do 16 proc. – wyjaśnia Jerzy Ziaja, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu.

Wśród uczestników łańcucha szeroko pojętego recyklingu zdarzają się koncerny (w tym całkiem niewielkie przedsiębiorstwa, zatrudniające mniej niż 50 osób) zajmujące się wszystkim, od wywozu śmieci do wytwarzania gotowych wyrobów, np. z tworzyw sztucznych. Ale przeważają firmy wyspecjalizowane. Są wśród nich i takie, które przerabiają tylko jeden typ odpadów na jeden, najwyżej kilka rodzajów produktów.

Takim niszowym przedsiębiorstwem jest np. Danplast z Żarnowa w województwie zachodniopomorskim. Jego właścicielka inżynier chemik Danuta Jaremczuk zaczynała działalność w branży od rozmontowywania telefonów przywożonych przez kontrahenta z Niemiec i przerabiania ich plastikowych części. Obecnie z otulin starych kabli telekomunikacyjnych z tworzyw sztucznych, kupowanych w jednym z krajowych przedsiębiorstw pracujących dla telekomunikacji (około 2,5 tys. ton przerobu rocznie), wytwarza podstawy znaków drogowych na eksport do Niemiec.

Kilkadziesiąt firm w kraju przetwarza zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny, odzyskując metale szlachetne i kolorowe oraz tworzywa sztuczne. Podobna liczba przedsiębiorstw specjalizuje się w rozmontowywaniu samochodów. Oprócz złomu i tworzyw sprzedają one części nadające się do użytku. Kilkaset firm zajmuje się zbiórką i skupem.Poza tym na rynku działa 500 – 600 recyklerów, którzy koncentrują się niemal wyłącznie na odpadach z tworzyw sztucznych. Krajowym zagłębiem tych firm są obecnie okolice Otwocka i Mińska Mazowieckiego.

– W moim sąsiedztwie działa kilkanaście podobnych firm. Duża konkurencja wpływa na wzrost ceny odpadów do recyklingu – wyjaśnia Wojciech Bogucki, właściciel firmy Anna pod Celestynowem.

Większość prywatnych przedsiębiorstw zajmujących się skupem i zbiórką surowców wtórnych oraz recyklingiem to firmy rodzinne i kilkuosobowe spółki. Mieczysław Jakubowski, właściciel firmy Miki z Krakowa, zaczynał sam. Dziś ma ponad 20 wyspecjalizowanych pojazdów: ładowarki, prasy, urządzenia do czyszczenia i doczyszczania odpadów, w tym niektóre za ponad 500 tys. zł.

Ale na początek – tak jak Grzegorzowi Goździkowi z Łap w województwie podlaskim – wystarczą np. dwa samochody, tania prasa za 2 – 3 tys. zł, dwóch pracowników i pomoc żony. Niektóre zakłady recyklingu wyposażone są tylko w obsługiwany przez właściciela młynek do mielenia plastików za kilka czy kilkanaście tysięcy złotych. W innych pracują nowoczesne linie do wytwarzania regranulatów z tworzyw sztucznych, kosztujące nieraz blisko milion euro.

Do niedawna większość przedsiębiorstw, niezależnie od wielkości, radziła sobie dobrze lub bardzo dobrze. Dziś jest znacznie trudniej, ponieważ wzrosły koszty pracy i ceny paliw. Wpływ na dochody recyklerów mają przede wszystkim podwyżki cen energii elektrycznej, bo jej udział w kosztach recyklingu tworzyw dochodzi niekiedy do 40 proc. W efekcie selektywna zbiórka odpadów staje się coraz mniej rentowna.

– Zastanawiałem się nieraz nad zorganizowaniem takiego systemu dla własnych potrzeb. Ale koszty mogą się nie zwrócić albo zwracać się będą latami. Bo u nas ludzie wrzucają do pojemników wszystko co popadnie. Świadomość ekologiczna jest bardzo niska – ocenia Wojciech Bogucki.

Większość firm zbierających odpady zabiega o współpracę z przemysłem i handlem, zwłaszcza z centrami handlowym, które są najpewniejszym źródłem wartościowych surowców wtórnych. Gorzej z odpadami komunalnymi.

Na selektywnej zbiórce są w stanie zarabiać jedynie najbardziej doświadczone firmy działające w dzielnicach miast, których mieszkańcy są od dawna przyzwyczajeni do sortowania śmieci. Tam, gdzie tych nawyków nie ma, a system trzeba dopiero uruchomić, kupując drogie pojemniki, urządzenia do czyszczenia i sortowania, można liczyć na niewielki zysk, pod warunkiem że zbiórka jest dodatkowo opłacana przez mieszkańców.

Typowy jest przykład finansowania recyklingu w Bydgoszczy. Według danych Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu średni koszt pozyskania 1 tony odpadów z tworzyw sztucznych wynosi tam 967 zł (w tym transport 200 zł, a sortowanie 767 zł). Gospodarstwa domowe wnoszą (jako część opłat za wywóz śmieci) 264 zł. Resztę kosztów (703 zł) ponosi zakład organizujący zbiórkę.

Pozyskane odpady sprzedawane są recyklerowi średnio po 822 zł za tonę. Różnica między tymi sumami (119 zł) to dochód organizatora zbiórki. Jak widać, bez opłaty wnoszonej przez mieszkańców do każdej tony selektywnie zebranych odpadów firma musiałaby dokładać 145 zł.

Z tej samej analizy wynika, że udział zanieczyszczającego w recyklingu jest znikomy. Od producentów produktów w opakowaniach – zobowiązanych do wykazania się ich recyklingiem – za „świadectwo przekazania” tony kupionych odpadów recykler dostaje średnio 25 zł (a przypomnijmy, że kupuje je za 822 zł).

– Inaczej niż w większości krajów Europy recykling jest finansowany u nas nie przez przemysł i handel‚ lecz przez mieszkańców, i to niezależnie od tego‚ ile śmieci każdy z nich produkuje. Polityka Ministerstwa Środowiska w tej dziedzinie‚ m.in. znaczne podniesienie „podatku śmieciowego” obciążającego wszystkich‚ idzie w złym kierunku. Powoduje‚ że nadal większość odpadów trafia na składowiska, a nie do recyklerów. Lepszym rozwiązaniem byłoby obciążenie producentów wyrobów w opakowaniach wysokimi opłatami naliczanymi od ilości odpadów‚ które nie zostaną poddane recyklingowi – podkreśla Jerzy Ziaja.

W efekcie z jednej strony recyklerzy biją się o odpady z tworzyw i płacą za nie coraz więcej, a z drugiej wystarczy pójść do podmiejskiego lasu‚ by zobaczyć góry śmieci. Ta sytuacja musi się jednak zmienić, bo do ochrony środowiska będziemy przywiązywać coraz większą wagę.

firma zajmująca się odpadami

? samochód (używany) 30

? prasa do makulatury 2

? młynek do tworzyw 14

? płace dwóch pracowników (miesięcznie) 2,5

? razem: 48,5

Jeszcze kilka lat temu było jasne, że klient płaci za wywiezienie wszystkich odpadów. Dziś w przypadku gorzej posegregowanej i oczyszczonej makulatury czy szkła dobrze jest, gdy firmie uda się wynegocjować opcję zerową, czyli możliwość darmowego odbioru. Jednocześnie wzrosły koszty transportu oraz płace. Podobnie jest w innych firmach prowadzących taką działalność. Oceniam, że przez dziesięć ostatnich lat rentowność w branży spadła z ok. 30 proc. do najwyżej 10 proc.

Zaczynałem w 1990 r. Wzywano wtedy do brania spraw w swoje ręce. Wcześniej pracowałem w budownictwie. Z odpadami miałem do czynienia na co dzień. Na początku byłem sam, dziś zatrudniam 40 etatowych pracowników. Mam ponad 20 specjalistycznych samochodów. Dawniej kupowałem tylko używane, później było czasem stać mnie nawet na nowe.

Przez firmę przechodzi ponad 10 tys. ton odpadów rocznie. Są wstępnie posegregowane przez klientów; każdemu oferuję taką możliwość. Potem je oczyszczam, konfekcjonuję, przygotowuję do dalszego transportu oraz przerobu i sprzedaję.

Jako pierwszy w Krakowie wprowadziłem system selektywnej zbiórki w workach, z podziałem na cztery rodzaje odpadów. Odbieram je za darmo z kilkunastu tysięcy gospodarstw domowych, od właścicieli domów jednorodzinnych i od wspólnot mieszkaniowych. Współpracuję stale z kilkuset zakładami przemysłowymi, centrami handlowymi, przedsiębiorstwami budowlanymi. W niektórych mam swoich pracowników, którzy pomagają w zebraniu i przygotowaniu odpadów.

Do tej pory firma rozwijała się szybko dzięki temu, że inwestowałem w nią wszystko, co zarobiłem. Dziś sytuacja nie wygląda różowo. Mimo to przymierzam się do dużej inwestycji, budowy zakładu segregacji odpadów za ok. 10 mln zł. Ta firma to po prostu życie moje i całej mojej rodziny.

Mieczysław Jakubowski, właściciel firmy Miki w Krakowie

Ostatnio ceny makulatury wyraźnie drgnęły, dostaję już 45 – 60 gr za kilogram, a za najlepszą, gazetową płacą w Świeciu nawet 80 gr. Skupem surowców wtórnych zajmuję się od czterech lat. Zaczynaliśmy z żoną od złomu drewnianego, później rozszerzyliśmy działalność na makulaturę i tworzywa sztuczne.

Mamy samochody, dwóch pracowników. Prasę kupiłem najtańszą, za 2 tys. zł, ale działa bez zarzutu. Ostatnio zajmuję się też recyklingiem, konkretnie przemiałem tworzyw. Kupiliśmy niedawno młynek za 40 tys. zł. Z lepszego drewna robimy palety. Nic się nie marnuje.

Selektywna zbiórka na naszym terenie się nie opłaca, bo ludzie nie są przyzwyczajeni, w pojemnikach i tak będzie miks wymagający sortowania, a nikt tego nie dofinansuje. Nastawiam się więc na współpracę z hipermarketami, sklepami, firmami budowlanymi. Za najlepsze odpady trzeba zapłacić, ale te gorsze, mieszane czy niedoczyszczone, odbieramy w zamian za kartę przekazania odpadu. Jedyny większy problem to brak pozwolenia na budowę zakładu przetwórczego i magazynów z powodu sąsiedztwa Narwiańskiego Parku Narodowego.

Jestem z zawodu elektronikiem. Przez dziesięć lat pracowałem za granicą, przewędrowałem całą Europę. Widziałem, jak sobie tam radzą z odpadami. Na Zachodzie zamiłowanie do porządku zaszczepiane jest od dzieciństwa, system recyklingu to rzecz naturalna. Ale może i u nas z czasem mentalność się zmieni.

Bardzo podoba mi się ta branża. Nigdy się nie nudzę. Ciągle się uczę, na przykład jak rozpoznawać różne rodzaje tworzyw i oceniać ich jakość. Chciałbym kiedyś zająć się recyklingiem sprzętu elektronicznego i elektrycznego, ale na razie przekracza to nasze możliwości. Ale i dziś nie narzekam. Z tego, co robimy, można wyżyć i to nie najgorzej.

Grzegorz Goździk, współwłaściciel firmy skupu odpadów w Łapach w woj. podlaskim

* Firma zajmująca się zbiórką i skupem surowców wtórnych może być jednoosobowa. Niezbędny jest tylko samochód dostawczy (lepiej ciężarowy) i choćby najtańsza (ok. 2 tys. zł) prasa do belowania np. makulatury.

* Jeśli przedsiębiorstwo jest większe, to będą potrzebne spore inwestycje przede wszystkim w pojazdy, ładowarki, urządzenia do czyszczenia odpadów, wydajne belownice.

* Dwudziestoletni samochód śmieciarka o przebiegu 500 tys. km kosztuje ok. 30 tys. zł, kilkuletni ponad 100 tys. zł, a nowy od 200 do nawet 600 tys. zł.

* Do wywózki śmieci i zbiórki surowców wtórnych zatrudnia się w większości (poza kierowcami i operatorami cięższego sprzętu) pracowników niewykwalifikowanych; muszą być jednak solidni. Jest o nich coraz trudniej i dlatego ich wynagrodzenia w wielkich miastach wzrosły prawie o 50 proc.; wynoszą teraz od 1000 do ponad 2000 zł.

* Firmy sprzedające posegregowane odpady dostają teraz za makulaturę 200 – 400 zł za tonę, a za stłuczkę szklaną ok. 100 zł.

* Najprostszy zakład recyklerski może mieścić się w garażu i zajmować przemiałem odpadów plastikowych za pomocą młynka do tworzyw sztucznych; można taki kupić już za 4 tys. zł. Większy młynek kosztuje 14 – 30 tys. zł.

* Recykler z prawdziwego zdarzenia musi mieć linię do przetwarzania odpadów na regranulaty tworzyw sztucznych. Najtańsze, używane, o wydajności 100 kg/h można kupić za ok. 100 tys. zł, nowe i większe (200 – 500 kg/h) renomowanych producentów kosztują 300 – 400 tys. euro, chińskie co najmniej 100 tys. euro.

* Linia może zużywać nawet 300 kWh energii elektrycznej w ciągu godziny.

* Zakład średniej wielkości o wydajności ok. 500 kg/h, zatrudniający kilkunastu pracowników, jest w stanie przetworzyć ok. 150 ton odpadów tworzyw sztucznych miesięcznie.

* Średnia cena odpadów z tworzyw sztucznych kupowanych przez recyklerów wynosi ok. 800 zł za tonę. Najbardziej wartościowe, czyste odpady, np. z zakładów produkujących opakowania foliowe, kosztują nawet powyżej 1000 zł za tonę.

* Cena zbytu „przemiału” tworzyw wynosi 1,2 – 1,6 zl za 1 kg, a regranulatu od 2 do 3,6 zł za 1 kg.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy