O pomyśle tym Janukowycz mówił w ukraińskiej telewizji. Poza tym, jak ustalił „Kommiersant”, Ukraina miałaby zaproponować Gazpromowi i UE po 1/3 udziałów w konsorcjum, które kontrolowałoby ukraińskie sieci przesyłowe. Dzięki modernizacji gazociągów znacznie wzrosłaby ich przepustowość, co z kolei pozwoliłoby Rosjanom zrezygnować z kosztownych projektów nowych rur omijających Ukrainę – Nord Stream i South Stream. Według ukraińskiej koncepcji wszyscy byliby zadowoleni: Ukraina dostałaby tańszy gaz dla przemysłu, a UE i Rosja – gwarancję bezpiecznych dostaw.
Jednak jak pisze „Kommiersant”, w Gazpromie pomysł przyjęto z wyraźnym sceptycyzmem. Oficjalnie od komentarzy się powstrzymano, ale anonimowy przedstawiciel gazowego giganta powiedział gazecie, że Kijowowi raczej nie uda się w ten sposób obniżyć cen kupowanego w Rosji surowca. Według niego Moskwa mogłaby zastosować wariant białoruski, czyli zaoferować Ukrainie zniżki w zamian za 50 proc. udziałów w sieci transportowej. Poza tym Rosja nie zamierza się wycofywać ze sztandarowych projektów przesyłowych omijających kraje tranzytowe. „Pan Janukowycz nie będzie u władzy tak długo, jak powinny działać gazociągi” – zauważył jeden z rozmówców dziennika.
[wyimek]10 mld dol. - na tyle koncern Shell wycenił gazowe sieci przesyłowe Ukrainy[/wyimek]
Rozmówcy „Rz” jednoznacznie ocenili, że projekt nie ma szans. – Jest mało prawdopodobne, że zaakceptuje go sam Kijów. Opozycja nie wypuściłaby go z Rady Najwyższej – uważa ekspert „Russian Energy Weekly” Michaił Krutichin. – Poza tym Gazprom nie jest zainteresowany 1/3 udziałów. To nie jest dla niego żaden biznes.
Zdaniem innego analityka, Igora Iwachnienki, trasy po dnie morza, omijające niepewne kraje tranzytowe są dla Rosji bezpieczniejsze. – Projekty Nord i South Stream zaszły już za daleko. Gazprom realizuje je z silnymi partnerami, nie będzie się wycofywać – ocenia.