Gdy pod koniec grudnia 2009 r. „Rz” zapytała ekonomistów o prognozy dotyczące stóp procentowych w najbliższych 12 miesiącach, większość (siedmiu na 15 ankietowanych) spodziewała się wzrostu głównej stopy NBP do 4 proc. Dwie osoby zakładały jedną podwyżkę o 0,25 pkt proc., do 3,75 proc. Cała dziewiątka była zgodna, że decyzja o podniesieniu oprocentowania zapadnie dopiero w drugiej połowie roku. Sześciu ekspertów zadeklarowało, że ich zdaniem Rada Polityki Pieniężnej w 2010 r. nie zmieni stóp (co by oznaczało, że w grudniu tego roku stopa referencyjna nadal będzie wynosić 3,5 proc.).
Prognozy na kolejne lata zakładają nieco większe podwyżki. Po 2010 r. gospodarka powinna już wyraźniej przyspieszyć, a to zapewne podniesie inflację i wymusi działania Rady Polityki Pieniężnej.
I tak np. Citi Handlowy przewiduje, że w 2011 r. podstawowa stopa procentowa wzrośnie do 4,75 proc. Analitycy Banku Millennium spodziewają się jej podniesienia do 4,5 proc. w 2011 r. i do 5 proc. w 2012 r. PKO BP oczekuje wzrostu do 4,5 proc. w 2011 r. i do 6 proc. w 2012 r. Mniejsze ruchy prognozuje Pekao SA. W latach 2012 – 2013 stopa referencyjna ma wzrosnąć do 4,5 proc., a następnie będzie stopniowo obniżana, tak że w 2015 r. wyniesie 2,5 proc.
Wszystkie te scenariusze mają jedną wspólną cechę – przewidują umiarkowane, rozłożone w czasie podwyżki. Dane historyczne pokazują, że Rada Polityki Pieniężnej potrafi działać bardziej zdecydowanie.
Na przykład do listopada 2008 r. główna stopa procentowa wynosiła 6 proc. Jednak w reakcji na kryzys RPP dokonała sześciu kolejnych obniżek. I w czerwcu 2009 r. sprowadziła stopę do obecnych 3,5 proc.