Wczoraj rentowność walorów z terminem wykupu w 2020 r. spadła do poziomu 4,19 proc., najniższego od ich sprzedaży trzy lata temu. 11 lipca 2011 r., a więc dzień przed tym, kiedy Moody's obniżyła ich ocenę wiarygodności do Ba1, o jeden stopień poniżej poziomu inwestycyjnego, rentowność sięgała aż ponad 13 proc. Koszt ubezpieczenia irlandzkiego długu w tym okresie obniżył się o 84 proc.
Irlandia próbuje wywrzeć presję na Moodys', aby ta agencja ratingowa podwyższyła ocenę, ale jak dotąd bez skutku.
– Rating jest zdecydowanie nie do utrzymania – nie ma wątpliwości Donal O'Mahony, globalny strateg dublińskiej firmy inwestycyjnej Davy. Przypomina, że Moodys publicznie przyznała, że irlandzki kredyt ewoluuje pozytywnie, ale było to jego zdaniem, nazbyt nieprecyzyjne określenie.
John Corrigan, szef agencji rządowej zarządzającej długiem, nie ukrywa, że przedstawiciele władz bardzo krytycznie odnoszą się do oceny Moody's, która jest o trzy stopnie niższa niż catingi jej konkurentów – Fitch i Standard&Poor's. Jednak, jak podkreślił, inwestorzy coraz częściej polegają na własnych analizach i jeśli ten trend się utrzyma Irlandia będzie pierwszym krajem strefy euro z grona zagrożonych, który przestanie korzystać z pomocy i zacznie sam się finansować.
- Agencje ratingowe nadal będą się spóźniać jeśli chodzi o ocenę długu, jak to było widoczne przy różnych okazjach od czasu wybuchu kryzysu i nie można ich traktować jako jedynego elementu w ocenie jakości kredytu suwerennego – twierdzi Haig Bathgate, odpowiedzialny za politykę inwestycyjną w firmie Turcan Connel.