Problem doliny Rospudy, albo inaczej konflikt związany z budową obwodnicy, z pewnością uzmysłowił Polakom, że jest coś takiego jak program Natura 2000. Przyjęliśmy go, wchodząc do Unii Europejskiej, która zagrała z nami cynicznie. W Europie najpierw powstała bowiem siatka nowoczesnych dróg, a dopiero potem zdecydowano się zatroszczyć o przyrodę. U nas ostre wymogi środowiskowe zostały nałożone na pustą mapę drogową i na będące w trakcie realizacji inwestycje, co je opóźniło, gdyż część dokumentacji trzeba było zacząć od zera według nowych procedur. Sami narzuciliśmy sobie także konieczność przeprowadzania długotrwałych uzgodnień potrzebnych do budowy każdej drogi, a nie tylko tych największych, jak też w sprawie remontów już istniejących. Takie same rygory narzuciliśmy inwestycjom kolejowym, a przecież kolej jest proekologicznym środkiem transportu.

Potem było jeszcze gorzej. Unia, zarzucając poprzedniemu rządowi wyznaczenie zbyt małej liczby obszarów chronionych, kierowała się listą alternatywną, przygotowaną przez ekologów. Skutkiem paroletniej przepychanki jest bałagan w Naturze 2000. Brak pełnej wiedzy, co chronimy i na jakim obszarze. Skutkuje to groźbą zablokowania inwestycji drogowych w ponad 300, a kolejowych w 100 miejscach. Słusznie więc podczas wizyty w Brukseli nowy premier postawił wśród najważniejszych kwestii sprawę szybkiego uregulowania granic obszarów chronionych.

Natury 2000 nie można przedstawiać jako elementu blokującego inwestycje. Budować można, ale pod warunkiem braku alternatyw i rekompensując szkody. Sprawa Rospudy trafiła przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Przegrana Polski jest pewna, co potwierdzają trzy orzeczenia sądu administracyjnego, uchylające decyzje resortu środowiska. Kto z przyrodą wojuje, ten w Trybunale ginie. 90 proc. spraw o łamanie przepisów środowiskowych wygrywa Komisja Europejska. Dlatego opór przed wyznaczeniem nowego przebiegu drogi zaszkodził augustowianom. Aż chciałoby się zapytać, czy ich dobro rzeczywiście było najważniejsze? Bo jak wytłumaczyć, czemu już dawno w mieście nie stanęły kładki dla pieszych i sygnalizacja świetlna?

Żeby nie zawalić programów inwestycji kolejowych i drogowych, trzeba się po prostu dogadać, a nie stawiać fałszywe wybory: ważniejsze życie człowieka czy żaby. Owszem, inwestycje będą droższe, ale wyjdzie i tak taniej, gdyby podobnie jak obwodnica Augustowa miały na parę lat ugrzęznąć w sądach. Kompromis jest możliwy, co pokazują zresztą rodzime przykłady, jak choćby lotnisko w Świdniku.