Ostatni przed świętami tydzień na rynku giełdowym zakończył się spadkiem WIG20 o 2,2 proc. Ale w czwartek pojawiły się oznaki optymizmu. Ostatnie dwie sesje roku powinny być zatem spokojnie i możliwe, że zakończą się niewielkimi zwyżkami.
Za spadki w skali tygodnia odpowiada głównie fatalna sesja poniedziałkowa. Wtedy dane o inflacji w Stanach Zjednoczonych (podane jeszcze w piątek) doprowadziły do wzrostu obaw o światowy wzrost gospodarczy. Wystarczyły jednak dwa dni i inwestorzy skupili się na zupełnie innych informacjach.
W środę bank Morgan Stanley, który zanotował ogromne straty na złych inwestycjach w obligacje, poinformował, że dostanie dokapitalizowanie od chińskiego funduszu inwestycyjnego. W piątek pomoc ze Wschodu, tyle że z Singapuru, otrzymał Merrill Lynch. Pozwoliło to nieco uspokoić nastroje na amerykańskich giełdach, ponieważ niepokój związany ze stratami instytucji finansowych był jedną z głównych przyczyn trwającej od kilku miesięcy nerwowości. Nieznaczny wzrost optymizmu odczuwalny był również w Warszawie.
W przyszłym tygodniu w Polsce odbędą się tylko dwie sesje – w czwartek i piątek. Jeżeli w poniedziałek nie wydarzy się nic nadzwyczajnego na giełdach w Nowym Jorku, na warszawskim parkiecie można się spodziewać niewielkiego wzrostu. Funduszom inwestycyjnym będzie zależało, żeby podciągnąć indeksy i pochwalić się jak najlepszymi wynikami na koniec roku. Jedynym zagrożeniem mogą być czwartkowe i piątkowe informacje z amerykańskich rynków pracy i nieruchomości. Mało prawdopodobnie jest jednak, by były na tyle złe, żeby popsuć międzyświąteczny spokój.
Trudno oczekiwać, że coś znaczącego wydarzy się na rynku walutowym. W mijającym tygodniu złoty osłabił się o 1 grosz w stosunku do euro. Było to związane ze wzrostem awersji do ryzyka na świecie. Jednak już od połowy tygodnia widać było uspokojenie nastrojów. W piątek za wspólną walutę trzeba było zapłacić 3,62 zł. Analitycy podkreślają, że w czwartek i piątek handel na rynku będzie bardzo mały i kurs nie powinien się zmienić.