Strach swoje, a gospodarka swoje. Mimo wielu sygnałów o niechęci banków do udzielania kredytów najnowsze dane Europejskiego Banku Centralnego wskazują, że przedsiębiorstwa w eurolandzie zwiększają zadłużenie w bankach w bardzo szybkim tempie. Na razie najważniejszego partnera handlowego Polski nie dotyka tzw. credit crunch, czyli gwałtowne załamanie dostępności kredytu. Dla gospodarki to dobra informacja.
W listopadzie zadłużenie firm w strefie euro zwiększyło się o 14 proc. rok do roku. To jedna z najwyższych zwyżek od wprowadzenia wspólnej waluty w 1999 r. – Wciąż brak wyraźnych sygnałów, że turbulencje na rynkach finansowych przekładają się na dostępność kredytów dla niefinansowego sektora prywatnego – skomentował ekonomista ING Martin van Vliet. Tempo wzrostu zadłużenia gospodarstw domowych wyniosło 6,5 proc. Optymistycznym sygnałem jest również spadek rynkowych stóp procentowych, a konkretnie kosztu pieniądza na rynku międzybankowym (od niego tak naprawdę zależy oprocentowanie kredytów). Od września – z małymi przerwami – był on bardzo wysoki, ponieważ banki obawiały się pożyczać sobie pieniądze. Jeszcze na początku grudnia miesięczny EURIBOR sięgał niemal 5 proc., czyli aż o 1 pkt proc. przewyższał główną stopę EBC. Dopiero od połowy ubiegłego miesiąca zaczął powoli spadać, a w pierwszych dniach 2008 r. wynosi już tylko 4,2 proc. Widać, że pod koniec roku banki obawiały się o swoje księgi, ale gdy wystrzeliły sylwestrowe fajerwerki, strach przed pożyczaniem nieco osłabł.
Ale, niestety, wszyscy uczestnicy życia gospodarczego w Europie przyzwyczaili się w ostatnich miesiącach, że każde dobre informacje idą w parze ze złymi. Większość badań prowadzonych przez banki centralne wskazuje, że instytucje finansowe zdecydowanie zaostrzają kryteria przyznawania kredytów. Nie chodzi bynajmniej tylko o oprocentowanie, ale również o podejście do ryzyka czy wymagane zabezpieczenia. Wczoraj takie wnioski z badań przedstawił Bank Anglii. Do podobnych dwa miesiące temu doszedł Europejski Bank Centralny.
Ekonomiści są zgodni, że utrudnienia w dostępie do kredytów przełożą się na realną gospodarkę. Według prognoz w tym roku PKB strefy euro może wzrosnąć o mniej niż 2 proc. (po 2,5-proc. wzroście w 2007 r.).