Unia chce gazu z Rosji

Bruksela potwierdza, że gazociąg północy jest strategiczną i potrzebną Unii inwestycją. Praktycznie już tylko ekologowie mogą powstrzymać rosyjsko-niemiecki projekt

Aktualizacja: 30.01.2008 12:32 Publikacja: 30.01.2008 01:46

Unia chce gazu z Rosji

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

- W przypadku ewentualnych naruszeń prawa przy realizacji gazociągu po dnie Bałtyku Komisja Europejska będzie równie surowo egzekwowała unijne przepisy jak wobec Microsoftu – zapowiedział podczas wczorajszej debaty w Parlamencie Europejskim komisarz UE ds. środowiska Stawros Dimas, nawiązując do stanowczych kroków Brukseli przeciwko gigantowi z USA za wykorzystywanie pozycji monopolistycznej. Ale to było praktycznie wszystko, na co zdobyła się Bruksela.

Wszystko wskazuje, że jeszcze przed końcem roku ruszy budowa gazociągu północnego, który od lat wywołuje polskie protesty. W 2010 r. pierwsze metry sześcienne gazu z Syberii będą mogły popłynąć w kierunku Niemiec.

Ostatnią przeszkodę stanowi analiza ekologiczna. Polska porzuciwszy nierozumiane przez unijnych partnerów argumenty polityczne, przekonuje teraz, że inwestycja będzie zagrożeniem dla środowiska w związku z zalegającymi na dnie morskim pozostałościami z okresu II wojny światowej. Efektem była wczorajsza debata w Parlamencie Europejskim. Niewiele nam jednak dała.

– Już w 2006 r. gazociąg północny został zaliczony przez Unię Europejską do grupy tzw. projektów europejskiego znaczenia, które mogą liczyć na finansowanie ze wspólnego budżetu – przypomniał Andris Piebalgs, unijny komisarz ds. energii. Dziś, zdaniem Łotysza, bałtycka rura staje się dla Unii jeszcze ważniejsza, bo projekty alternatywne nie są zaawansowane. Chodzi zarówno o drugą nitkę gazociągu jamalskiego (przez Białoruś i Polskę), jak i projekt Amber, który miałby łączyć Rosję z Europą Zachodnią przez terytorium państw bałtyckich i Polski.

W tej sytuacji pomysł realizowany przez spółkę Nord Stream, należącą do rosyjskiego Gazpromu i niemieckich firm BASF i E.ON, jawi się Piebalgsowi jako wybawienie. – Unia potrzebuje gazu. I będzie go potrzebowała coraz więcej – przekonywał. Konieczne są więc nowe gazociągi, a ten projektowany na dnie Bałtyku zaspokoi – zdaniem komisarza – wszystkie potrzeby Unii. Dostarczy tak potrzebny surowiec, pomoże zmniejszyć emisję CO2 (bo gaz jest najczystszym paliwem kopalnym), wreszcie przyczyni się do stworzenia nowych miejsc pracy.

Z politycznego i gospodarczego punktu widzenia rosyjsko-niemiecka inwestycja ma więc pełne poparcie Brukseli i większości państw członkowskich. Jedynym słabym punktem bałtyckiej rury jest nieznana dziś skala wpływu na środowisko naturalne. Część ekspertów, na których powołuje się m.in. Marcin Libicki, eurodeputowany PiS, wskazuje na zagrożenia związane z pozostałościami z II wojny światowej. Pełny raport w tej sprawie Komisja Petycji PE, której szefem jest Libicki, ma przygotować do czerwca.

Mniej więcej w tym samym czasie gotowa będzie ocena wpływu na środowisko zlecona przez inwestorów. Na ich podstawie zainteresowane państwa basenu Morza Bałtyckiego mają wydać zgodę na budowę gazociągu. Na razie jednak ciągle nie wiadomo, czy rzeczywiście ostatnia propozycja lokalizacji gazociągu będzie zagrożeniem dla środowiska.

Eksperci wskazują na jeszcze jedną wadę gazociągu północnego – wciąż rosnące koszty nierozpoczętej jeszcze inwestycji. – Na początku mówiono o 4,5 mld euro, a teraz o 8, a nawet o 12 mld euro. – Za to wszystko zapłaci europejski konsument – ostrzegał Alan Riley, ekspert brukselskiego instytutu CEPS. Według niego sprawą powinna się zająć w przyszłości Komisja Europejska, bo Nord Stream na pewno będzie wykorzystywał swoją dominującą pozycję.

Nord Stream, którego przedstawiciele licznie przybyli wczoraj do Brukseli, odpierał oskarżenia. – Na pewno koszty inwestycji nie będą dwucyfrowe – przekonywał Matthias Warnig, dyrektor zarządzający spółki. I obiecał, że od momentu opublikowania raportu środowiskowego do czasu rozpoczęcia budowy będzie dość czasu, by wyjaśnić wszystkie wątpliwości ekologów.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.slojewska@rp.pl

- W przypadku ewentualnych naruszeń prawa przy realizacji gazociągu po dnie Bałtyku Komisja Europejska będzie równie surowo egzekwowała unijne przepisy jak wobec Microsoftu – zapowiedział podczas wczorajszej debaty w Parlamencie Europejskim komisarz UE ds. środowiska Stawros Dimas, nawiązując do stanowczych kroków Brukseli przeciwko gigantowi z USA za wykorzystywanie pozycji monopolistycznej. Ale to było praktycznie wszystko, na co zdobyła się Bruksela.

Wszystko wskazuje, że jeszcze przed końcem roku ruszy budowa gazociągu północnego, który od lat wywołuje polskie protesty. W 2010 r. pierwsze metry sześcienne gazu z Syberii będą mogły popłynąć w kierunku Niemiec.

Pozostało 82% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy