Po gwałtownych spadkach w styczniu i nieśmiałych zwyżkach w pierwszej połowie lutego wśród inwestorów zapanował stan wyczekiwania. Większość indeksów zanotowała w ubiegłym tygodniu tylko minimalne zmiany, które nie przekraczały 0,5 proc.
Zdecydowanie wyróżniły się Rosja i Brazylia. Moskiewski RTS wzrósł o 4,5 proc., a Bovespa w Sao Paulo aż o 5,4 proc. Wszystko dzięki rosnącym cenom surowców. W Polsce efektem surowcowej hossy jest m.in. gwałtowny wzrost cen akcji KGHM, które od początku lutego zdrożały o 20 proc. W tym czasie WIG20 zyskał niecałe 4 proc. W ubiegłym tygodniu ceny ropy przekroczyły psychologiczny poziom 100 dolarów za baryłkę. Jest to w znacznej mierze wynik niepokojów na granicy turecko-irackiej (wojska tureckie wkroczyły do północnego Iraku) oraz napięć politycznych między Stanami Zjednoczonymi a Wenezuelą.
Ceny miedzi zaś przekroczyły psychologiczny poziom 800 dolarów za tonę (wzrost o ponad 20 proc. od początku roku). W styczniu bardzo znaczny był popyt z Chin. Import miedzi w Państwie Środka zwiększył się w ubiegłym miesiącu aż o 33 proc. w porównaniu ze styczniem 2007 r. Bank Morgan Stanley stwierdził, że światu grożą braki w dostawach tego surowca właśnie z powodu ogromnego zapotrzebowania chińskiej gospodarki.
Bez względu na sytuację na rynkach surowcowych giełdom krajów rozwijających się nie sprzyja utrzymująca się wśród inwestorów awersja do ryzyka. Jednym z jej mierników jest indeks EMBI banku JP Morgan pokazujący rentowność obligacji rynków wschodzących. Różnica między tym wskaźnikiem a oprocentowaniem amerykańskich papierów rządowych wskazuje premię za ryzyko. Jeszcze na początku roku różnica ta wynosiła 260 pkt bazowych (2,6 pkt proc.), ale od połowy stycznia utrzymuje się w okolicach 300 pkt. I w ostatnich dniach nie zmieniła się znacząco.