Z powodu osłabienia się forinta do euro do poziomu nienotowanego od 2006 roku tamtejszy bank centralny podjął drastyczną decyzję o podniesieniu głównej stopy procentowej o 300 punktów bazowych, do poziomu 11,50 proc. Zdaniem ekonomistów taka decyzja może jednak pogorszyć i tak słabe perspektywy wzrostu gospodarczego na Węgrzech.
– Z powodu wysokich stóp procentowych i twardej polityki fiskalnej gospodarka węgierska wygląda najgorzej, jeżeli chodzi o wzrost PKB w 2009 roku, ale pozostałe gospodarki regionu też czeka spowolnienie – mówi Lucy Bethell, ekonomistka Royal Bank of Scotland.
Jednocześnie zdecydowane działania banku centralnego mogą oznaczać, że zapowiadana od kilkunastu dni pomoc MFW dla tego kraju stanie się faktem. Wraz z forintem tracił także złoty, w ciągu środowej sesji euro kosztowało ponad 3,82 zł, najwięcej od ponad roku.
– Powodem, dla którego Polska znalazła się w grupie krajów odczuwających skutki wydarzeń na Węgrzech , jest m.in. fakt dość dużego udziału kredytów walutowych w systemie bankowym. Podobnie jest na Węgrzech – tłumaczy Robert Beange, ekonomista JP Morgan. Tymczasem prezes NBP w środę uspokajał. – Osłabienie złotego to wynik postrzegania Polski, a nie kwestia fundamentów gospodarczych – uspokajał Sławomir Skrzypek.
Ale złoty nadal może tracić na wartości. – Sądzimy, że wszystkie waluty regionu nadal będą słabnąć, także z powodu nadchodzącej recesji, co nie pozostanie bez wpływu na gospodarki tej części Europy – dodaje Robert Beange. Ogromnej wyprzedaży nie oparły się też giełdy z naszego regionu. Giełda w Budapeszcie straciła wczoraj 3,4 proc. Jeszcze gorzej zachowywała się Warszawa, od której w Europie większy spadek zaliczyła tylko giełda w Madrycie. Indeks największych spółek WIG20 stracił wczoraj 7,6 proc. i zanurkował do najniższego poziomu od sierpnia 2004 roku, zamykając się poniżej 1700 pkt. – Notowania zakończyły się na najniższym poziomie podczas sesji, co oznacza, że potencjał spadków nie jest wyczerpany. Spodziewam się dalszej podaży akcji – mówi Tomasz Jerzyk, analityk DM BZ WBK. Najbliższe wsparcie znajduje się 11 procent poniżej obecnych poziomów, ale według maklerów spadający siłą bezwładności rynek może zejść jeszcze niżej.