Jak Polska może wygrać na walce z globalnym ociepleniem

Debata „Rzeczpospolitej” - decydujące tygodnie dla przyszłości polskiej gospodarki. Ostateczny kształt pakietu energetyczno-klimatycznego rozstrzygnie, czy polskie firmy dostaną impuls rozwojowy, czy grozi im wzrost kosztów oraz utrata konkurencyjności

Publikacja: 17.11.2008 03:18

Uczestnicy debaty „Rz” zgodzili się, że obecne propozycje Komisji Europejskiej zagrażają konkurencyj

Uczestnicy debaty „Rz” zgodzili się, że obecne propozycje Komisji Europejskiej zagrażają konkurencyjności polskich przedsiębiorstw

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

W Brukseli, Paryżu i innych miastach Europy trwają intensywne prace nad pakietem energetyczno-klimatycznym Unii dotyczącym ograniczenia emisji i CO[sub]2[/sub] i wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Pakiet ma być przyjęty na początku grudnia. Uczestnicy debaty zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” wraz z Ministerstwem Gospodarki spierają się o szanse i zagrożenia, które dla rozwoju polskiej gospodarki i firm niesie walka z globalnym ociepleniem.

[srodtytul]Waldemar Pawlak - wicepremier i minister gospodarki[/srodtytul]

Skutki pakietu klimatycznego w wersji Komisji Europejskiej mogą być dla Polski bardzo trudne. Skoro mówimy o globalnym ociepleniu, to potrzebne są globalne rozwiązania. To, co na razie proponuje Komisja Europejska, jest rozwiązaniem regionalnym, które może wywoływać zaburzenia w konkurencyjności europejskiej gospodarki. Dlatego, uprzedzając konferencję Narodów Zjednoczonych w Poznaniu (1 – 12 grudnia 2008 r.) poświęconą ochronie klimatu, Ministerstwo Gospodarki organizuje konferencję poświęconą globalnej współpracy sektorowej. W gałęziach energochłonnych przemysłu musimy promować globalne standardy i podejście, które pozwoli zmniejszyć emisję. Dotyczy to w szczególności przemysłu stalowego, cementowego, energetycznego i aluminiowego.

Idea opiera się na zaproszeniu 20 krajów o największej emisji CO[sub]2[/sub] i liderów światowych korporacji z tych dziedzin gospodarki, aby się zastanowić nad mechanizmami, które pozwolą promować technologie zmniejszające emisję i chroniące klimat.

Jeśli chodzi o UE, to propozycja, aby całość praw do emisji nabywać w drodze aukcji, powoduje, że firmy stosujące najlepszą technologię w danej dziedzinie muszą płacić za prawa do emisji. Polska proponuje inne rozwiązanie – wskaźnikowo-aukcyjne. Opiera się ono na tym, by w poszczególnych sektorach odnosić się do najlepszej technologii. Tzn. najlepsza technologia dostaje prawa do emisji za darmo, natomiast te technologie, które są powyżej najniższej emisji i najlepszej technologii, muszą kupować różnicę na aukcji.

Ten mechanizm można zaadaptować do skali globalnej. Za wyznacznik w poszczególnych sektorach można przyjąć np. nie najlepszą, ale średnią technologię. Ci, którzy są powyżej średniej, muszą uiścić opłatę za korzystanie ze środowiska, a ci poniżej średniej dostają premie. Ten mechanizm byłby neutralny z punktu widzenia sektora, a promowałby najlepsze technologie. Gdyby w tym mechanizmie część opłat za korzystanie ze środowiska czy kar za emisję przeznaczyć na globalny transfer (np. 10 czy 20 proc. na transfer skierowany ku krajom o niższym PKB), to moglibyśmy zaproponować mechanizm wspierający mniej szkodliwe dla środowiska technologie. To, co proponuje UE, nie zostanie zaakceptowane nie tylko przez Chiny czy Indie, ale także przez USA.

[srodtytul]Janusz Reiter - specjalny wysłannik polskiego rządu ds. klimatu[/srodtytul]

Polska, niezależnie od tego, jaki będzie wynik debaty w UE, może i powinna pokazać się w Poznaniu w roli lidera polityki klimatycznej. Ocieplenie klimatu to naprawdę dramatyczne wyzwanie dla całego świata, a więc dla nas też. Pozycja lidera jest związana z naszą rolą gospodarza światowej konferencji w Poznaniu.

Problem ma nie tylko Polska, ale jeszcze kilka innych krajów UE, które nie są tak zaawansowane. To jest też kwestia, z którą się musi zmierzyć wiele krajów na całym świecie. Dobre rozwiązanie to program uwzględniający interesy wszystkich krajów Unii. Jeżeli zachodnie kraje zmuszą swoich partnerów do przyjęcia rozwiązania, które będzie przez nich odczuwane jako nie fair, przeszkadzające w ich rozwoju, to nie będzie to dobry sygnał dla reszty świata, ponieważ Chin, Meksyku, Brazylii i innych krajów nikt nie zmusi do zaakceptowania rozwiązań, które będą odbierane jako niesprawiedliwe.

Niektórzy uważają, że postawa krajów zachodnich UE wynika z ich interesów gospodarczych i z tego, że forsują na siłę rozwiązania dla nich korzystne. Według mnie jest to podyktowane idealistycznym podejściem do świata, przekonaniem, że Unia ma do spełnienia szczególną misję i że reszta świata pójdzie za nią. Doświadczenie polityczne wskazuje na to, że niekoniecznie tak się dzieje.Obawy, które ma Polska, podziela wiele innych krajów, dlatego właśnie możemy spełnić rolę lidera. Przyjęcie przez nas zobowiązań związanych z ochroną klimatu może skłonić inne kraje do pójścia naszym śladem. Warunkiem jest uczciwe rozłożenie obowiązków, by nie było wygranych i przegranych.

Ten proces uruchamia rewolucję technologiczną i ci, którzy będą w niej najbardziej zaawansowani, na tym też będą najwięcej zarabiali. Polska w tym procesie oczywiście też musi brać udział. Czy jest możliwe znalezienie w UE takiego rozwiązania, które pozwoli Unii wystąpić w Poznaniu z pakietem jako dobrym przykładem? Pewnie tak, ale to się rozstrzygnie w ostatniej chwili. Jeżeli nawet w ostatnich tygodniach zdołamy wytłumaczyć światu, dlaczego pewna grupa krajów Unii nie może się zgodzić na pakiet w takim kształcie, który jest dzisiaj proponowany, to możemy mieć do czynienia z sytuacją, w której w Poznaniu będzie się szukało winnego za brak postępu.

I wtedy – już dzisiaj taką tendencję widać – wiele krajów wskazuje na UE i mówi: jeżeli UE nie pójdzie wyraźnie do przodu, my niczego nie zrobimy. W UE to będzie szło dalej i kandydatem do roli winnego będzie Polska i jeszcze parę krajów. Ale z uwagi na naszą wielkość, zaangażowanie my do tego nadajemy się najlepiej. Temu można zapobiec tylko przez podjęcie politycznej ofensywy w ostatnich tygodniach, która pozwoli wytłumaczyć, dlaczego się nie zgadzamy. Mam wrażenie, że nasze racje nie są dobrze rozumiane. Zawsze można winić tych, którzy nie rozumieją, ale można pytać siebie, czy się odpowiednio dobrze wytłumaczyło swoje racje.

[srodtytul]Jan Popczyk - Politechnika Śląska[/srodtytul]

To, z czym dzisiaj mamy do czynienia, to próba pchnięcia energetyki na ścieżkę innowacyjności. Kryzys finansowy będzie skutkował wielką alokacją zasobów. Jeżeli do prezydenta elekta Obamy przychodzą prezesi upadających koncernów samochodowych i proszą o pomoc, to on mówi: tak, damy pomoc, ale zacznijcie produkować inne samochody. Hybrydowe, na biopaliwa.

I to dotyczy również energetyki. Pytanie, na ile włączenie się w realizację ochrony klimatu mogłoby nam pomóc w uruchomieniu innowacyjnej gospodarki. Punkt wyjścia nastraja moim zdaniem optymistycznie. Stoimy przed takim faktem: do 2020 r. rynek inwestycyjny w energetyce, tej wytworzonej przez pakiet 3x20 (unijny program zakładający redukcję emisji gazów cieplarnianych o 20 proc., zwiększenie efektywności energetycznej o 20 proc., zwiększenie wykorzystania źródeł odnawialnych do 20 proc. – red.) osiągnie w Polsce wartość ok. 150 mld zł.

Oczywiście możemy za te pieniądze budować energetykę atomową. Ale wtedy pieniądze pójdą do Kanady, USA, Francji, może Rosji. Tymczasem trzeba wykorzystać szansę pobudzenia polskiej gospodarki. Mamy potężną grupę Bumar, która mogłaby się włączyć w przygotowania do wejścia na rynek związany z energetyką. Mówimy o stoczniach, które są w tak tragicznej sytuacji. Przecież mogą uruchomić dostawy zbiorników dla biogazowni czy wieży dla wiatraków. Wiele firm ma zatem ciekawe perspektywy związane właśnie z walką z ociepleniem klimatu.

Jest też wiele obaw związanych ze wzrostem cen energii wskutek opłat za CO2. Liczby, które są przy tej okazji przedstawiane, nie mają rzeczywistych podstaw. Cena energii może wzrosnąć o 25 proc., ale nie o 100 proc. – jak się straszy.

Jeżeli nie pójdziemy w energetykę innowacyjną i ochronimy energetykę istniejącą, to pamiętajmy, że ona już dwa razy w ostatnich kilku latach wygrała i z rządem, i z gospodarką. Eliminacja kontraktów długoterminowych to duże obciążenie dla gospodarki. Druga sprawa to powstawanie grup energetycznych. Oba projekty miały prowadzić do obniżenia cen, a jest odwrotnie i nie ma modernizacji technologii. Dalszy wzrost cen energii jest więc nieunikniony. Ważne tylko, na co pójdą pieniądze z podwyżek. Jeżeli na pobudzenie innowacyjności w gospodarce, to dobrze.

Wyzwaniem i szansą są dwie dziedziny: rolnictwo i węgiel. Biogazownie, które mogą być zasilane produktami rolnymi, mają potężny efekt, jeśli chodzi o zmniejszenie emisji dwutlenku węgla. Redukcja wynosi nawet 30 proc. na każdą megawatogodzinę elektryczności i ciepła. A produkcja paliwa dla biogazowni to pobudzenie gospodarki na wsi. Jeżeli mamy 100 tys. ha upraw buraków cukrowych, a przemysł cukrowy przeżywa kłopoty, to można to wykorzystać inaczej, bo burak ma znakomite parametry energetyczne, lepsze niż kukurydza.

[srodtytul]Jacek Jaśkiewicz - zastępca dyrektora Departamentu Zmian Klimatu i Ochrony Atmosfery, Ministerstwo Środowiska[/srodtytul]

Jeżeli popatrzymy do roku 2050 czy dalej, a taki horyzont powinniśmy przyjąć, rozmawiając o problemach związanych z ochroną klimatu, to sytuacja na świecie zmusi nas do stosowania odnawialnych źródeł i nowych technologii. To będzie skutkiem napięć na rynku paliw kopalnych, a także polityki Unii Europejskiej.

Kiedyś się mówiło, że należy tak podnieść ceny energii, by opłacało się inwestować w nowe technologie i w źródła odnawialne. Teraz się tego nie mówi, bo to nie jest zbyt popularne, ale taka polityka jest realizowana. Trzeba też uwzględniać koszty zewnętrzne, czyli te ponoszone przez społeczeństwo za zanieczyszczenie środowiska (leczenie, umieralność). Należy też liczyć się z tym, że w krajach rozwijających się poziom życia będzie rósł, a wraz z nim wymagania co do jakości życia i ochrony środowiska.

[srodtytul]Marian Strumiłło - prezes Dalkia Polska SA[/srodtytul]

Patrząc na aktualne zamierzenia Brukseli, czyli kupowanie całości praw do emisji na aukcjach, pakiet energetyczno-klimatyczny jest olbrzymim zagrożeniem dla naszej gospodarki. Ceny energii musiałyby wzrosnąć od 30 do 50 proc.

Cały przemysł kibicuje rządowi, by te racjonalne rozwiązania proponowane przez Polskę zostały przyjęte. Nie jesteśmy przeciwni redukcji i weźmiemy w tym udział. Biorąc pod uwagę polskie warunki, rozwiązaniem mogłaby być w jakimś stopniu energia wiatrowa czy biomasa.

Nie docenia się kogeneracji – procesu, gdy na tym samym strumieniu energii produkuje się energię cieplną i elektryczną. Ministerstwo Gospodarki przy naszej pomocy zrobiło studium potencjału – przy niewielkich nakładach można w kogeneracji wyprodukować 3 tys. megawatów energii elektrycznej i oszczędzić kilkanaście milionów ton emisji. Na razie nowe źródła kogeneracyjne nie powstały, a wiele miast, wykorzystując ją, zlikwidowałoby emisję CO[sub]2[/sub].

[srodtytul]Wojciech Hann, Deloitte[/srodtytul]

Nie da się już odejść od wyzwania w postaci zmniejszenia emisji CO2. Polska powinna wypracować strategię postępowania, w której nie będzie unikała problemu ograniczania emisji. Możemy walczyć o okresy przejściowe, ale mając wizję tego, co należy zrobić później, gdy te okresy się skończą.

Brakuje klarownego odróżnienia zagrożeń od szans w tym, co nazywamy pakietem energetyczno-klimatycznym. Brakuje mi jasno sprecyzowanej strategii polskiego rządu dostosowywania się do wyzwań klimatycznych. Użyję nieadekwatnej analogii: chodzi mi o słynny raport Sterna sprzed kilku lat, który powstał na zamówienie brytyjskiego rządu i mówił o wpływie ocieplenia klimatu na światową gospodarkę. Myślę o raporcie określającym, co jest możliwe dla naszej gospodarki.

Są trzy zagrożenia, o których mówią eksperci: wypływ produkcji i inwestycji energetycznych z obszarów, które są objęte ustawodawstwem i reżimem CO2; podwyższone ceny energii i innych towarów oraz ucieczka z Polski firm chemicznych czy stalowych z powodu wysokich cen energii. Trzeba jednak spojrzeć realistycznie. W samej energetyce to ryzyko jest znikome – do Polski nie ma jak importować energii, bo moce przesyłowe ponadgraniczne są ograniczone. Więc energetyka musi w Polsce pozostać i inni uczestnicy rynku będą ponosić podwyższone koszty energii. Efekt kosztowy dla ostatecznych odbiorców jest do wyliczenia. Są różne metody, jak temu zaradzić – od podatków po dopłaty bezpośrednie.

Nie ma sensu bronić polskiej energetyki w jej obecnym, przestarzałym kształcie. Jej park maszynowy liczy 25 – 30 lat i musi być wymieniany przez przynajmniej 15 lat 1000 MW rocznie.

Z UE należy rozmawiać nie czy, ale za co możemy naszą gospodarkę uczynić nowoczesną. Czy my – jako kraj oparty w 95 proc. na węglu i nienależący do najbogatszych – powinniśmy sami o to zadbać, czy umożliwi to sprawiedliwe rozłożenie ciężaru redukcji emisji CO2? Rozmowa musi dotyczyć pieniędzy. Polska może je zdobyć pod warunkiem, że przedstawi się jako gorący zwolennik nowych regulacji i walki z ociepleniem.

[srodtytul]Waldemar Pawlak[/srodtytul]

Redukcja emisji CO[sub]2[/sub] jest rzeczywiście wyzwaniem, którego nie da się uniknąć. Ale pojawia się podstawowa sprawa: czy naszym celem jest perfekcja? Bo można żartobliwie powiedzieć, że prawdziwy ekolog to taki, który ma zerową emisję CO2. Nam chodzi o to, by zmniejszając emisję, nie zabić gospodarki opartej na węglu.

Czy mamy słuchać prezydencji francuskiej, która mówi: nie martwcie się, dostaniecie 50 mld euro i kupicie elektrownię nuklearną? Czyżby to było prawdziwym powodem pakietu klimatycznego i czy rzeczywiście chodzi tutaj o ochronę klimatu?

Gdyby stosujące kogenerację zakłady musiały kupować prawa do emisji, byłyby raczej karane niż nagradzane za to, że są efektywne.

[srodtytul]Marian Strumiłło[/srodtytul]

Przy okazji walki z globalnym ociepleniem pojawią się olbrzymie pieniądze, które można przeznaczyć na innowacyjność. Jeśli trafią na stworzenie np. jeszcze 16 biur czy agencji, to konsumenci energii zapłacą za ich wyposażenie. Jeżeli trafią na podnoszenie innowacyjności, to gospodarka może wykorzystać dane jej szanse. Ale z innowacji nie powinniśmy czynić celu samego w sobie.

[srodtytul]Janusz Reiter[/srodtytul]

Nowa amerykańska administracja będzie bliższa zachodnim krajom UE jeśli chodzi o cele klimatyczne. Ale co do metod – będzie się od nich różniła. Będzie prezentowała podejście bardziej pragmatyczne. To dla nas dobra wiadomość.

Polityka amerykańska będzie uwzględniała interesy wszystkich stanów Ameryki – i Kalifornii, i Ohio, czyli i najbardziej zaawansowanych technologicznie, i tych, których gospodarka jest oparta na węglu.

[srodtytul]Jan Popczyk[/srodtytul]

Nie sądzę, żeby Polska mogła przedstawić jakiś mocny program na konferencję klimatyczną w grudniu. Ale na naszą prezydencję w Unii w 2011 r. możemy przedstawić własną politykę.

W pakiecie energetyczno-klimatycznym jest mowa o trzech celach. Oprócz redukcji emisji dwutlenku węgla, o którym mówimy tutaj najwięcej, są jeszcze dwa: obniżenie energochłonności i zwiększenie udziału odnawialnych źródeł w produkcji energii. To okazja, żeby spróbować handlu – przekonać Unię, by się zgodziła na zmniejszenie jednego celu, w zamian za co Polska weźmie na siebie wyższe zobowiązania w zakresie np. produkcji energii odnawialnej. Mamy wyznaczone 15 proc., ale dla Polski nie ma żadnego ryzyka zrealizowania 20 proc., jeśli postawimy na energetykę odnawialną opartą na rolnictwie energetycznym.

[srodtytul]Waldemar Pawlak[/srodtytul]

Co do raportu, to kończy się proces kształtowania i podsumowania projektów Foresight (program, którego celem jest określenie średnio- i długoterminowych priorytetów rozwoju kraju – red.) . Są tam dość szeroko dyskutowane kwestie związane z energetyką, by nie być uwiązanym przy starych technologiach, ale też szukać nowych.

[srodtytul]Jan Popczyk[/srodtytul]

Trzeba wrócić do ceny za prawo do emisji CO[sub]2[/sub]. Prof. Tomasz Żylicz czy prof. Andrzej Graczyk mówią o realnej cenie 6 euro za tonę. Jeśli mówimy o cenie 100 euro za tonę, to mówimy o cenie spekulacyjnej. Ze spekulacjami na tym rynku mieliśmy zresztą już do czynienia: ceny tony CO2 wzrasły do ponad 30 euro, a potem spadały do poniżej 1 euro. 40 euro jest ceną opłacalną dla sfinansowania nowych technologii i inwestycji w czyste technologie węglowe.

[srodtytul]Jacek Jaśkiewicz:[/srodtytul]

Z naszych ustaleń wynika, że jeśli propozycje KE zostaną przyjęte, to dla Polski oznacza to najwyższe ceny energii w Europie. A i tak teraz niewiele nam do tego brakuje, biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej. Jest jeszcze pytanie: na co zostaną wykorzystane środki z aukcji praw do emisji. Są bardzo mocne naciski, by pieniądze te poszły na wsparcie działań w krajach rozwijających się. Mówi się o przeznaczaniu na ten cel od 20 do 100 proc. pieniędzy z aukcji. To znaczy, że najbiedniejsze kraje Unii, jak Polska, dofinansują działania w krajach rozwijających się. W dodatku udział Polski w tej dotacji będzie bardzo duży, bo polska energetyka jako oparta na węglu będzie musiała kupować stosunkowo najwięcej uprawnień.

[srodtytul]Wojciech Hann[/srodtytul]

Mówiąc o zagrożeniach związanych z systemem aukcyjnym, zapominamy o wadach obecnego systemu darmowej alokacji uprawnień do emisji. Producenci energii mogą uwzględniać w jej cenie koszt uprawnień, mimo że dostają je za darmo. Te dodatkowe pieniądze trafiają do wytwórców i nie zawsze są przeznaczane na inwestycje w nowe technologie, czasami na wypłatę dywidendy. W Niemczech te zyski ujawniły się już w 2006 r. i tam wprowadzono specjalne podatki, które miały uniemożliwić uzyskanie nieuzasadnionych zysków. Zjawisko to nie miało miejsca do tej pory w Polsce, ale ceny energii na przyszły rok: 220 – 240 zł za MWh pozwalają przypuszczać, że uwzględniono w nich ceny CO[sub]2[/sub].

[srodtytul]Jacek Jaśkiewicz[/srodtytul]

Większość państw mówi o zielonej rewolucji podatkowej, czyli obciążaniu produktów bardziej szkodliwych dla środowiska większymi podatkami przy zachowaniu ogólnego obciążenia podatkami na tym samym poziomie. W Polsce zresztą zaczęliśmy już wprowadzać system opłat za korzystanie ze środowiska. Rewolucje w skali samego kraju czy samej Europy jest niezwykle trudno wprowadzić. Chcemy kontynuować system opłat ekologicznych i potem redystrybucji poprzez fundusze ekologiczne.

[srodtytul]Waldemar Pawlak[/srodtytul]

Francuzi zgłosili propozycję, by nałożyć podatek ekologiczny, opłatę emisyjną. Jeśli ktoś by importował do UE, musiałby zapłacić na granicy podatek, a gdyby eksportował, dostałby dopłatę. Ale Francuzi nie zgłosili tego na gremiach unijnych, sami się chyba obawiali konsekwencji. Rozwiązania o takim charakterze miałyby sens, gdyby miały charakter ogólnoświatowy. Jeśli zaś będą to rozwiązania regionalne, to będą tylko utrudniały handel, natomiast nie przyniosą większych korzyści.

W Brukseli, Paryżu i innych miastach Europy trwają intensywne prace nad pakietem energetyczno-klimatycznym Unii dotyczącym ograniczenia emisji i CO[sub]2[/sub] i wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Pakiet ma być przyjęty na początku grudnia. Uczestnicy debaty zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” wraz z Ministerstwem Gospodarki spierają się o szanse i zagrożenia, które dla rozwoju polskiej gospodarki i firm niesie walka z globalnym ociepleniem.

[srodtytul]Waldemar Pawlak - wicepremier i minister gospodarki[/srodtytul]

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy