Międzynarodowa Organizacja Pracy przy ONZ ogłosiła wczoraj trzy scenariusze dalszego wpływu kryzysu gospodarczego na bezrobocie. Za najbardziej realne uznano utrzymanie się złej sytuacji przez cały 2009 r. – to sprawi, że pracę na świecie straci 30 mln osób, a globalna stopa bezrobocia wzrośnie do 6,5 proc. (6 proc. w 2008 r. i 5,7 proc. w 2007). W najgorszym scenariuszu pracę stracić może nawet 51 mln osób, a stopa bezrobocia wzrośnie do 7,1 proc. Gdyby jednak sytuacja w światowej gospodarce poprawiała się szybciej, niż zakładają eksperci MOP, pracę mogłoby stracić 18 mln osób. Globalną stopę bezrobocia podniosłoby to zaledwie do 6,1 proc., co oznacza rzeczywisty spadek dynamiki w porównaniu z latami 2007/2008.
Dotychczasowy wpływ kryzysu na rynek pracy oszacowała wczoraj Agencja Reutera. Jej analitycy podali, że licząc od początku września 2008 r., zwolnienia grupowe w firmach produkcyjnych i usługowych na świecie objęły już prawie 435 tys. osób. Nie uwzględniono przy tym mniejszych zwolnień, po kilkaset osób. Nie brano również pod uwagę sektoru bankowego czy ubezpieczeniowego. Tymczasem już pod koniec 2008 r. szacowano, że pracę straciło w nich ok. 100 tys. osób.
Choć w zestawieniu największych zwolnień grupowych świata najwięcej jest spółek motoryzacyjnych, to najbardziej dotkliwe redukcje, sięgające niemal 56 tys. osób, dotyczą branży IT. Za nią znalazły się firmy produkujące urządzenia elektroniczne (prawie 50 tys. osób) oraz telekomunikacyjne (prawie 40 tys.). Motoryzacja, gdzie największe grupowe zwolnienia objęły niecałe 32 tys. pracowników, znalazła się na czwartej pozycji.
– Wiele wskazuje na to, że na tych redukcjach się nie skończy – uważa Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Smitha. Jego zdaniem najbardziej zagrożeni zwolnieniami są pracownicy firm, w których związki zawodowe wywalczyły przywileje uniemożliwiające pracodawcy elastyczne reagowanie na sytuację. – Pokazał to przykład koncernów motoryzacyjnych z Detroit. Tam związki wywalczyły tak dużo, że jedynym wyjściem okazuje się upadłość lub sięganie po pieniądze podatników – tłumaczy Sadowski.– Najbardziej zagrożone zwolnieniami są i będą osoby pracujące w firmach, które produkują dobra niebędące podstawowymi potrzebami konsumentów – dodaje Henryk Michałowicz, ekspert rynku pracy w Konfederacji Pracodawców Polskich. – To m.in. samochody, sprzęt AGD czy meble. W kryzysie zakup takich towarów klienci wolą odłożyć. A mniejsze zamówienia mogą wymuszać redukcje zatrudnienia w firmach. Zresztą zwolnienia w tych sektorach widać już także w Polsce – mówi.
[ramka][b]Firmy zagrożone efektem domina[/b]