Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez dziennik „Financial Times” i firmę Harris, mieszkańcy pięciu największych państw UE, chociaż nie są przeciwni zatrudnianiu cudzoziemców, uważają, że gdy stracą oni pracę, powinni wracać do rodzinnych krajów, a nie korzystać z pomocy socjalnej i obciążać budżet. Uważa tak 79 proc. Włochów, 78 proc. Brytyjczyków, 71 proc. Hiszpanów, 67 proc. Niemców i 51 proc. Francuzów.
Niechęć do przyjezdnych narasta od kilku miesięcy. W styczniu przez Wielką Brytanię przetoczyła się fala strajków. Związkowcy protestowali przeciwko zatrudnianiu imigrantów w sytuacji, gdy przeprowadza się jednocześnie masowe zwolnienia Brytyjczyków.
„Financial Times” przytacza też przykład Hiszpanii, gdzie od dekady rośnie imigracja zarobkowa z Ameryki Łacińskiej, Afryki i Europy Wschodniej. Ostatnio jednak stopa bezrobocia przekroczyła 10 proc., dlatego – zdaniem ankietowanych – rząd powinien zachęcać imigrantów do wyjazdu. Z badań wynika, że to właśnie w Hiszpanii i we Włoszech jest największa grupa przeciwników otwierania rynków pracy dla cudzoziemców. – W czasach kryzysu bardzo łatwo jest grać kartą narodowościową – mówi cytowany przez „FT” Caesar Olszewski, wydawca tygodnika „Goniec Polski”.
Jednocześnie europejscy politycy zwracają uwagę, że tylko dzięki imigrantom w wielu krajach udało się zatkać dziury na rynku pracy. Podejmowali oni bowiem zajęcia, których nie chcieli wykonywać miejscowi. – Skala imigracji jest istnym fenomenem – mówi Carlo Scandolara, dyrektor centrum imigracyjnego Arcobaleno w Mediolanie.
W badaniach uwidacznia się także rosnące zainteresowanie pracą w sektorze publicznym. Gwarantuje ona stosunkowo bezpieczne przetrwanie recesji – uważa tak niemal co drugi Brytyjczyk, ale już ok. 70 proc. Włochów czy Hiszpanów.