[b]Na podstawie wiadomości prasowych, radiowych, telewizyjnych mamy obraz Sudanu jako kraju rozdartego wojną domową. Z tych samych mediów dowiadujemy się, że archeolodzy, jak gdyby nigdy nic, jeżdżą do Sudanu na wykopaliska. Więc jak to właściwie jest?[/b]
[b]Bogdan Żurawski:[/b] Czy chrześcijanie, którzy żyli w Dolinie Nilu 1000 lat temu, są winni współczesnej wojnie domowej w Sudanie? I przez to pamięć o nich ma iść w zapomnienie, a kulturalny dorobek ma być zniszczony? Obowiązkiem archeologa jest właściwe odczytanie legatu, jaki zostawia przeszłość, wzmocnienie go i udostępnienie innym. Na terenach, gdzie zabytki piśmienne są rzadkością, to jedyna metoda rekonstrukcji procesu dziejowego. Co ma do tego wojna domowa? Jeśli zagrażałaby bezpieczeństwu uczestników misji – to owszem. Zdrowie i bezpieczeństwo na wykopaliskach są ważniejsze od odkryć. Ale z IV katarakty do Darfuru jest ponad 1100 kilometrów. Pracując w rejonie IV katarakty jesteśmy dalej od konfliktu w Darfurze niż siedząc w domu od Kosowa.
[b]No, ale co z tą wojną...[/b]
Allah śmiał się, tworząc Sudan, bo to kraj paradoksów. W jednym końcu sucha jak pieprz pustynia, w drugim bagna i rozlewiska. Ze wszystkim w Sudanie jest i tak, i tak. Kraj rozdzierają wojny domowe, bo trudno o spokój w społeczeństwie, gdzie mówi się 134 językami, a grup etnicznych jest ponad dwa razy tyle co języków. Ale na wsi nubijskiej nad Nilem zgiełku wojennego nie słychać. Ludzie modlą się i czekają urodzaju, jak przed wiekami. To zbyt wielki kraj, by kusić się o definicję lub odpowiedź na pytanie, jak w Sudanie jest. Jest tak i tak.
[b]W starożytności Nubia była bogata i wpływowa, teraz to jeden z najbiedniejszych krajów. Jak ta bieda wpływa na wykopaliska?[/b]