Dla warszawskiej giełdy miniony tydzień był najgorszym od czasów lutowych spadków. W ciągu pięciu sesji WIG20 stracił 5,4 proc. i należał do najsłabszych na świecie. Jednak nastroje pogorszyły się na wszystkich rynkach. Po raz pierwszy od marca fundusze dedykowane rynkom wschodzącym zanotowały ujemne saldo nabyć i umorzeń.
Przyczyną wyprzedaży akcji na początku tygodnia był raport Banku Światowego. W swojej najnowszej publikacji instytucja zakłada, że globalny PKB spadnie w tym roku o 2,9 proc. Jeszcze w marcu przewidywania BŚ mówiły o 1,7 proc. spadku. Mimo że ze światowych gospodarek płynie coraz więcej sygnałów ożywienia wskaźników wyprzedzających koniunktury, to inwestorzy chcą zobaczyć poprawę w samych danych ekonomicznych.
Gorsze nastroje na świecie nie przeszkodziły we wzroście m.in. giełd w Chinach i Brazylii. Te kraje wspólnie z Indiami zdaniem Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wyjdą z kryzysu wzmocnione, a zarządzający funduszami liczą na dalsze zwyżki na rynkach wschodzących. – Wciąż jesteśmy bardzo pozytywnie nastawieni do rynków wschodzących w dłuższym terminie – mówi agencji Bloomberg Peter Elston, strateg Aberdeen Asset Management w Singapurze.
Obecny tydzień może okazać się pozytywny, ponieważ kończy się w nim pierwsze półrocze. Zarządzającym funduszami z pewnością będzie zależało na pokazaniu jak najlepszych wyników inwestycyjnych. Z tego powodu możliwy jest tzw. window dressing (podciąganie wyników).
Indeks MSCI Emerging Markets, pokazujący sytuację na ponad 20 rynkach wschodzących, zyskał od początku roku 40 proc. Strateg rynków wschodzących w Morgan Stanley Jonathan Garner liczy, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy indeks rynków wschodzących zyska ponad 30 proc. Jednak – jak podkreśla – nie będzie to jednostajny ruch w górę, lecz możliwa jest nawet głęboka korekta.