W drugim kwartale na giełdy tzw. rynków wschodzących wpłynęło 26,5 mld dolarów nowych środków. Ta gigantyczna kwota spowodowała, że wśród dziesięciu najlepiej zachowujących się giełdowych indeksów w ostatnich trzech miesiącach wszystkie należały do grupy państw rozwijających się. Z wyliczeń agencji Bloomberga wynika, że udział akcji z rynków wschodzących w całym światowym rynku giełdowym wzrósł do nienotowanego wcześniej poziomu. Zgodnie z tymi danymi kapitalizacja giełd w 22 krajach rozwijających się (m. in. w Polsce) stanowi już 24 proc. wartości światowych akcji.

Jednak to wszystko jest już historią. Zarówno giełdy rynków wschodzących, jak i krajów rozwiniętych w większości zanotowały trzeci spadkowy tydzień z rzędu. Mocno taniały akcje w naszym regionie. Indeksy giełd w Budapeszcie i Pradze straciły odpowiednio 3,6 proc. i 2,1 proc. Indeks największych warszawskich spółek zanotował 1,6-proc. zniżkę, ale akcje mocno taniały też w Chinach i – co ważne – w USA, gdzie w piątek nie było notowań.

Nastroje inwestorów zdecydowanie popsuły dane z rynku pracy. Bezrobocie w USA okazało się najwyższe od 26 lat, a indeks S&P 500, na który patrzą inwestorzy z całego świata, spadł poniżej poziomu 900 pkt. – Coraz więcej wskazuje na to, że odreagowanie się skończyło – mówi Doung De Groote z

United Wealth Management. „Na głównych indeksach amerykańskiego i niemieckiego rynku akcji sytuacja uległa pogorszeniu. Indeksy straciły wzrostowy impet z okresu marzec – maj. W obu przypadkach w krótkim terminie kształtuje się ryzyko wykreślenia formacji głowy z ramionami z co najmniej kilkuprocentowym zasięgiem spadków” – napisali zaś w swoim raporcie analitycy BM Alior. A spadki na głównych światowych rynkach z pewnością się przełożą na pogorszenie nastrojów na rynkach wschodzących.