Fundusze inwestycyjne, wykorzystując rekordowe historyczne stopy zwrotu, dwa lata temu nie żałowały pieniędzy na reklamy przyciągające coraz więcej nowych, często naiwnych klientów. Dość powiedzieć, że tylko w lipcu 2007 roku do funduszy napłynęło ponad 5 mld zł, z czego prawie dwie trzecie przeznaczono na zakup akcji. Podobnie było w czerwcu 2007 r. Te dwa miesiące były najlepsze pod względem napływu nowych środków do funduszy. Niestety dla klientów, którzy pieniądze wpłacali, okazały się fatalne. Negatywne skutki decyzji sprzed dwóch lat wielu inwestorów odczuwa do dziś.
Przed dwoma laty ostrzegaliśmy na łamach „Moich Pieniędzy”: „Ostatnie wydarzenia na światowych giełdach powinny skłonić potencjalnych nabywców jednostek najbardziej ryzykownych funduszy akcyjnych do zastanowienia. Hossa nie trwa wiecznie, a odrabianie ewentualnych strat może później trwać latami”. To odrabianie właśnie się zaczęło.
Lepsze rezultaty niż jednorazowa inwestycja przyniosło systematyczne dokupowanie akcji. Strategia ta pozwoliła ograniczyć straty, a nawet – jak w przypadku SKOK Akcji – wyjść na niewielki plus. W przypadku systematycznego oszczędzania przeciętna strata z funduszy akcyjnych wyniosła niespełna 9 proc. Była prawie o 36 pkt proc. mniejsza w porównaniu z wynikiem jednorazowej inwestycji.
Dotkliwe straty ponieśli też posiadacze funduszy zrównoważonych (przeciętnie ponad 27 proc.). Najsłabszy w tej grupie ING Selektywny Plus stracił więcej niż najgorszy fundusz akcji. Najlepiej poradzili sobie zarządzający PKO/CS. Dzięki właściwemu zróżnicowaniu portfela straty z akcji mogły być w dużym stopniu zniwelowane przez ponadprzeciętne zyski z obligacji. Wynik tego funduszu to niespełna minus 11 proc.
Wśród funduszy stabilnego wzrostu najbardziej konserwatywną politykę, która przyniosła zresztą najlepsze rezultaty, prowadzili zarządzający funduszem Idea. Fundusz tego towarzystwa osiągnął też najlepszy wynik w grupie funduszy rynku pieniężnego.