Nowy tydzień na rynku finansowym rozpoczął się nieszczególnie dla posiadaczy polskiej waluty, akcji czy obligacji. Wszystkie te aktywa mocno traciły na wartości, co związane było z odwrotem globalnych inwestorów od ryzykownych instrumentów finansowych. Podobnie było na innych rynkach wschodzących.
Powodem, jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, były problemy Grecji. Mimo że podczas weekendu poznaliśmy więcej szczegółów pomocy i warunków jej udzielenia, to inwestorzy wciąż są bardzo nieufni. Ale czy można im się dziwić, skoro wczoraj np. pojawiły się głosy, że uzgodniony dla Grecji pakiet pomocowy w wysokości 110 mld euro może się okazać niewystarczający, a dodatkowo pojawiły się plotki, że również Hiszpania może wkrótce potrzebować wsparcia. Choć te spekulacje zostały szybko zdementowane, to jednak przy takich nastrojach jak wczoraj musiały wpłynąć na zachowania inwestorów. I wpłynęły. Akcje na hiszpańskiej giełdzie spadły o ponad 5 proc. Obok giełdy greckiej był to najgorzej radzący sobie rynek na świecie.
Na GPW początkowo inwestorzy próbowali nawet pchnąć indeksy wyżej, ale podaż błyskawicznie wzięła górę. Po południu, w miarę, jak pogarszał się obraz rynków zachodnich, chętnych do sprzedaży akcji przybywało. Tym razem na nic zdały się lepsze dane makroekonomiczne z USA o zamówieniach w przemyśle czy sprzedaży domów. Główne indeksy za oceanem zamknęły się na czerwono - Dow Jones stracił 2,02 proc., S&P 500 - 2,38 proc., a Nasdaq - 2,98 proc.
To pogłębiło przecenę na innych giełdach, w tym na GPW, gdzie wskaźnik WIG20 spadł o 3,7 proc. Dodatkowo przełamany został poziom wsparcia w okolicach 2480 pkt i jeśli dziś nie nastąpi ruch powrotny, to na rynku zrobi się jeszcze bardziej nerwowo.
Na koniec dnia zaledwie co trzeciej spółce udało się nie obniżyć poziomu wyceny z piątku. Wśród nich nie było ani jednej z WIG20. Obroty przekroczyły 1,6 mld zł i były najwyższe od połowy kwietnia.