Po dwóch latach prac Parlament Europejski przyjął wczoraj dyrektywę o emisjach przemysłowych. Wprowadza ona od 2016 r. nowe normy, które zmniejszą średnio o połowę emisje dwutlenku siarki, tlenków azotu oraz pyłów z ponad 52 tys. zakładów przemysłowych Unii Europejskiej, w tym około 2 tys. w Polsce. Dużym zakładom, przede wszystkim elektrowniom węglowym, przyznano okres przejściowy na dostosowanie się do nowych wymogów – mają czas do czerwca 2020 r.
– To krócej, niż chcieliśmy, ale zgodnie z definicją kompromisu wszystkie strony powinny być jednakowo nieszczęśliwe
[wyimek][srodtytul]80 mld zł[/srodtytul] wyniosą inwestycje w redukcję emisji przemysłu do 2022 r.[/wyimek]
– komentuje Tomasz Chruszczow, dyrektor Departamentu Klimatu Ministerstwa Środowiska. Starsze elektrownie uzyskają zwolnienie z przestrzegania dopuszczalnych limitów emisji, pod warunkiem że zostaną wyłączone z eksploatacji do końca 2023 roku lub po przepracowaniu po roku 2016 17,5 tys. godzin. Polskie elektrociepłownie dostały okres przejściowy do końca 2022 r. – Gdyby ten zapis się nie pojawił, właściciele elektrowni stanęliby przed dylematem: zamknąć instalację lub ponieść ekonomicznie nieuzasadnione koszty urządzeń, które i tak byłyby wkrótce zdemontowane – ocenił europoseł Bogdan Marcinkiewicz.
Resort środowiska oblicza, że polski przemysł musi do 2016 r. wykonać inwestycje za 7,7 mld euro, by się dostosować do przepisów ochrony powietrza, które już nałożyła na nas Komisja Europejska. Po uwzględnieniu przyjętej wczoraj dyrektywy suma ta wzrasta do 20,2 mld euro. – Będziemy mieli więcej czasu na dostosowanie się do nowych przepisów. To pozwoli nam uniknąć niedoboru energii i w stosunkowo krótkim czasie zmobilizuje do modernizacji najbardziej energochłonnego przemysłu, bez szkody dla samego sektora – uważa europoseł Bogusław Sonik.