Kursy walutowe, ich kontrola, zwłaszcza w celu osłabienia pieniądza, co na krótko może pomóc rozwojowi gospodarki oraz stanęły w centrum uwagi rozpoczynającego się dzisiaj dorocznego szczytu banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Szefowie obydwóch instytucji, prezes Banku Światowego Robert Zoellick i dyrektor generalny MFW, Dominique Strauss-Kahn otwarcie mówią o groźbie „światowej wojny walutowej”, chociaż szybko dodają, że mają nadzieję, że do niej nie dojdzie.
[srodtytul]BRIC są przeciwne[/srodtytul]
Rozwiązanie sporów walutowych będzie tym trudniejsze, że amerykańskim próbom wprowadzenia zakazu korzystania z mechanizmów zmieniających kursy walut sprzeciwiają się jednogłośnie kraje tzw BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny). Wręcz uważają, że USA i Europa chcą kosztem reszty świata, a przy ograniczonych własnych wysiłkach, jak najszybciej wyjść z kryzysu.
Rosyjski wiceminister finansów, Dimitrij Pankin zapowiedział, że te cztery kraje stworzą silny opór wobec jakichkolwiek wysiłków zmierzających do uniemożliwienia kontroli kursowych. Pankin podkreślił w Waszyngtonie, że cztery najszybciej rozwijające się kraje świata uznały, że to nie kursy walutowe są problemem, raczej wysokość stała się konsekwencją innych tendencji — chęci do oszczędzania pieniędzy, inwestowania i klimatu inwestycyjnego. — Płynny kurs walut nie rozwiąże wszystkich światowych problemów gospodarczych — tłumaczył Rosjanin. Wcześniej w mijającym tygodniu Wen Jibao premier Chin uprzejmie, ale stanowczo wytłumaczył w Brukseli, że nie jest możliwe nagłe wzmocnienie juana. Z kolei Yi Gang, wiceprezes banku centralnego Chin zapewnił, że Chińczycy są zdecydowani pozwolić na wzmocnienie juana, ale aprecjacja zbyt szybka zaszkodziłaby gospodarce. A Wen Jibao tłumaczył: — Zbyt szybka aprecjacja juana doprowadziłaby do chaosu w chińskiej gospodarce, to z spowodowałoby katastrofę na świecie.