W ubiegłym tygodniu wszystko było podporządkowane jednej informacji – skali poluzowania polityki pieniężnej przez amerykański zarząd Rezerwy Federalnej.
Gdy okazało się, że Fed wyda na skup obligacji 600 mld dol., apetyt inwestorów na ryzykowne aktywa wyraźnie wzrósł. Ceny akcji na rynkach wschodzących poszybowały. Reprezentujący je indeks MSCI EM zyskał ponad 4 proc. i był to największy tygodniowy skok od lipca tego roku. Wskaźnik znalazł się na poziomie z czerwca 2008 r., a do rekordu wszech czasów (listopad 2007 r.) brakuje mu już tylko około 14 proc.
Kolejny tydzień liderem zwyżek była giełda w Argentynie, która w imponujący sposób wyznaczyła nowy rekord wszech czasów. Wzrost notowań indeksu o 10 proc. spowodował, że to na argentyńskim parkiecie można było w tym roku zarobić najwięcej na świecie (ponad 42 proc.). Do tej pory liderem był parkiet turecki, gdzie akcje zdrożały średnio o blisko 34 proc.
Analitycy zwracają uwagę, że giełda argentyńska cieszy się obecnie bardzo dużym zainteresowaniem inwestorów zagranicznych, którzy najchętniej kupują akcje banków i firm z sektora energetycznego. Podkreślają, że poziom obrotów notowany w ostatnich dniach wrócił do okresu sprzed nacjonalizacji systemu emerytalnego w tym kraju w 2008 r.
W naszej części Europy zdecydowanie najlepiej wypadła giełda warszawska. Wskaźnik WIG20 zyskał 3,1 proc., pokonując przy okazji poziom 2700 pkt. W tym tygodniu mamy kolejny wysyp raportów finansowych polskich spółek i choć wydarzenia na rynku wciąż będą kreować zachodni inwestorzy, to okaże się, czy obserwowany wzrost ceny znajduje swoje uzasadnienie w wynikach. Na razie GPW pod względem rynkowej