OFE, nie zmieniać zasad

Minister finansów twierdzi, że jeśli przeniesie z OFE do ZUS to, co i tak OFE wydają na obligacje skarbowe, nic się nie zmieni. Nic bardziej bałamutnego. Zamienimy pierwszorzędne obligacje skarbowe klasy A+ na śmieciowe papiery B

Publikacja: 18.03.2011 03:04

OFE, nie zmieniać zasad

Foto: Fotorzepa

Debata emerytalna nie wystawia dobrego świadectwa środowisku ekonomistów. Pojawia się wiele wyliczeń i prognoz, lecz w istocie nie ma zgody co do podstawowych faktów.

Jedni twierdzą, że system otwartych funduszy emerytalnych jest inwestycją korzystną dla emerytów oraz dla przyszłych finansów publicznych, więc nie należy łatać dziur budżetowych, demontując ten system. Inni przyłączają się do opinii, że drugi filar jest rakiem na zdrowym ciele ZUS, czyli instytucją szkodliwą dla obecnych podatników i przyszłych emerytów.

Czy po 11 latach działania OFE nie da się uzgodnić podstawowych faktów? Chcemy uporządkować kilka kwestii przewijających się w debacie publicznej.

Czy OFE służą ludziom

Uczestnicy debaty emerytalnej najchętniej liczą coś, co według ich scenariusza może się zdarzyć za 30 lub 40 lat, a za mało uwagi poświęcają temu, co się zdarzyło w ciągu ostatnich 11 lat od zainicjowania reformy.

W załączonej tabeli

porównujemy korzyści z konta w ZUS oraz OFE z perspektywy przyszłego emeryta. Osoba taka może patrzeć na roczne stopy zwrotu, które otrzymały kapitały gromadzone w obydwu filarach (dla OFE: uśrednione, po odliczeniu prowizji i opłat) lub obserwować, w jakim stopniu stan konta przewyższa sumę wpłaconych składek.

Trzy wnioski są jednoznaczne:

Nie znajdujemy podstaw do dramatycznego stwierdzenia, że OFE są wynaturzeniem reformy emerytalnej. Można jednak czuć się rozczarowanym wynikami systemu OFE.

OFE zbyt boleśnie odczuły ostatni kryzys rynków finansowych i w stop-klatce roku 2010 tylko minimalnie wyprzedzają rachunki zapisywane w ZUS. Ale trzeba też uczciwie przyznać, że stało się to po szampańskiej waloryzacji lat 2007 – 2008, która podniosła wartość zapisów na kontach ZUS o 31 proc. i na dwa lata przechyliła szalę na korzyść ZUS.

Ciesząc się z tej waloryzacji, pytamy, czy w podobnej skali, o jedną trzecią, wzrósł w tym czasie potencjał finansów publicznych państwa i jego zdolność do wywiązywania się z przyszłych zobowiązań emerytalnych ZUS.

Które obligacje są dobre

Po ostatnim kryzysie finansowym wielu ekonomistów odczuwa niechęć do rynków finansowych i równoważy ją wzrostem zaufania do zobowiązań państwa. Rozumowanie ich jest mniej więcej takie: jeśli moja emerytura w OFE jest gromadzona w obligacjach skarbowych, to lepiej niech bez prowizji dla OFE trafi ona od razu do ZUS, gdzie zapisy na kontach emerytalnych też są swoistą obligacją Skarbu Państwa.Osoby te zapominają jednak, że zobowiązania państwowe mają różną jakość. Rynkowe obligacje Skarbu Państwa są na ogół papierami znakomitej jakości i dlatego przynoszą stosunkowo niską rentowność. Zobowiązania emerytalne ZUS są obligacją niższej klasy, jedną z najniższych spośród zobowiązań sygnowanych przez państwo.

Przycinanie zobowiązań emerytalnych do aktualnych możliwości finansowych państwa jest we wszystkich krajach zabiegiem rutynowym. Czy konta emerytalne ZUS są wypełnione obligacjami śmieciowymi? Może to przesada, korpus ma przecież niezłe zabezpieczenie, jednak kupon tych obligacji jest bez wątpienia śmieciowy.

Pouczającym przykładem jest obecny kryzys grecki. Inwestorzy mający portfele wypchane emitowanymi bez umiaru rynkowymi obligacjami skarbowymi są spokojni. Wszystkie korpusy i wszystkie kupony zostaną do ostatniego centa spłacone. Dopilnuje tego pani kanclerz Angela Merkel i kilka innych instytucji unijnych.

Jak zatem Grecy naprawią finanse publiczne? Wdrożą wiele oszczędności i na pewno zrobią to, co w takiej sytuacji czynią wszyscy: obniżą emerytury. Tego właśnie, ścięcia kuponów emerytalnych i ochrony kuponów rynkowych, oczekują od nich ci, którzy im teraz pomagają.

Minister finansów twierdzi, że jeśli przeniesie z OFE do ZUS to, co i tak OFE wydają na obligacje skarbowe, nic się nie zmieni. Nic bardziej bałamutnego!

Zamienimy pierwszorzędne obligacje skarbowe klasy A+ na śmieciowe papiery skarbowe B-. Dla przyszłego emeryta, czyli inwestora o długim horyzoncie czasowym, jest to fundamentalna różnica.

Realność przyjmowanych przez państwo zobowiązań emerytalnych nie jest przez nikogo wyceniana. Nie ma rynku wtórnego, na którym można by na przykład swobodnie zamieniać 100 zł na koncie w ZUS na 85 zł na koncie w OFE czy też wręcz na 70 zł gotówki. Na naszych kontach w ZUS dopisują nam składki, dopisują nam odsetki zwane waloryzacjami, ale w końcu dostaniemy z tego tylko tyle, ile kiedyś zechcą wpłacić przyszli płatnicy składek.

Pożyczyć od babci

Wyobraźmy sobie kogoś, kto mogąc pożyczyć pieniądze w banku, pożycza je od włas-nej babci i oferuje jej 6 proc. odsetek, chociaż w banku musiałby zapłacić 5 proc.

Możemy sądzić, że jest to co nieco pokrętna metoda zapewnienia babci korzyści finansowych. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że liczymy raczej na to, że babcię będzie o wiele łatwiej niż bank skłonić do odstąpienia od pełnej spłaty długu i całych odsetek.

Kreowanie zobowiązań emerytalnych w ZUS przypomina w dużym stopniu interesy z babcią. Prowadzimy konta, dopisujemy waloryzacje, ale koniec końców zapłacimy tyle, ile będziemy mogli. Z całym szacunkiem należnym babci.

Jeśli porównamy stopy waloryzacji w ZUS, czyli koszt rolowania na przyszłe pokolenia zobowiązań w ZUS, z kosztem jawnego, rynkowego długu publicznego, to stwierdzimy, że przez ostatnie pięć lat dług ZUS jest zdecydowanie droższy od rynkowego. Jaki zatem interes ma minister finansów w przeniesieniu 5 punktów składki z OFE do ZUS, jeśli dług w ZUS jest droższy?

Pożyczając pieniądze na rynku, po to, by utrzymać dotychczasową składkę w OFE, minister finansów płaci 5 proc. na rynku, lecz uwalnia ZUS od zobowiązania emerytalnego. Przenosząc składkę do ZUS, zaoszczędza 5 proc. na kosztach rynkowego długu, lecz obiecuje 6 lub 7 proc. w kosztach waloryzacji.

Jeśli celem wprowadzanych zmian ma być uzdrowienie finansów publicznych, to zapomnijmy o stopach waloryzacji wyższych od rentowności obligacji skarbowych. Muszą być one niższe! Lecz wtedy zapomnijmy o tym, że ZUS może stopą zwrotu wygrywać z OFE.

Co dalej z reformą

Nikt nie ma wątpliwości, że system OFE wymaga korekt. Od pół roku czeka na legislację pakiet rozwiązań korygujących system regulacyjny otwartych funduszy emerytalnych. Rząd ociąga się z wprowadzeniem łat, gdyż planuje przedsięwzięcie bardziej fundamentalne: stopniową likwidację systemu OFE.

Reformy nie mogą być świętą krową. Być może reformy emerytalnej nie da się pogodzić z realiami budżetowymi. Niepokoi jednak, że sięganie po pieniądze OFE jest najłatwiejszym dla polityków sposobem łatania budżetu.

Dlatego lista prof. Leszka Balcerowicza jest niezwykle ważna. Nie chodzi w niej nawet o to, że jak dokonamy wymienionych na niej reform, to znajdą się pieniądze na kontynuację systemu OFE.

Chodzi raczej o to, że zanim rząd sięgnie po pieniądze OFE, powinien zmierzyć się przynajmniej z niektórymi z problemów z listy Balcerowicza. Skoro demontaż OFE burzy fundamenty systemu emerytalnego, droga prowadząca do tych pieniędzy powinna być wyjątkowo trudna.

Trudno sobie wyobrazić, by rząd mógł ogłosić w styczniu, że od maja złoty zostanie zastąpiony przez euro. Na szczęście liczne proceduralne względy uniemożliwiają wprowadzenie tej fundamentalnej zmiany w tak szybki sposób.

Zdumiewające, że pozwalamy na tryb przyspieszony w przypadku rewolucji w systemie emerytalnym. Powinna tutaj również obowiązywać zasada długiej inkubacji legislacyjnej, tak by żaden rząd nigdy nie mógł sięgać po pieniądze emerytalne dla siebie.

Łatanie dziury budżetowej pieniędzmi emerytalnymi powinno być dopuszczalne, lecz zawsze obecny rząd powinien oszczędzać dla rządu następnego, utworzonego po kolejnych wyborach.

Ważną rolę w hamowaniu rządu przed pokusą łatwych pieniędzy ma do odegrania prezydent. Nie ponosi on wprawdzie odpowiedzialności za politykę gospodarczą rządu i nie powinien być arbitrem w sporze, czy kryzys finansów publicznych jest wystarczająco poważny, by uzasadnić demontaż II filaru.

Prezydent ponosi jednak odpowiedzialność za obyczaje polityczne oraz odpowiedzialność za szacunek do instytucji politycznych państwa. Reforma emerytalna z 1999 r. jest przecież jedną z fundamentalnych instytucji państwa i każda jej zmiana konstrukcyjna wymaga rozwagi.

Autorzy są ekonomistami, profesorami Uniwersytetu Warszawskiego

ZUS

Debata emerytalna nie wystawia dobrego świadectwa środowisku ekonomistów. Pojawia się wiele wyliczeń i prognoz, lecz w istocie nie ma zgody co do podstawowych faktów.

Jedni twierdzą, że system otwartych funduszy emerytalnych jest inwestycją korzystną dla emerytów oraz dla przyszłych finansów publicznych, więc nie należy łatać dziur budżetowych, demontując ten system. Inni przyłączają się do opinii, że drugi filar jest rakiem na zdrowym ciele ZUS, czyli instytucją szkodliwą dla obecnych podatników i przyszłych emerytów.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy