– Na GPW musi pojawić się podmiot z uporządkowanymi finansami, my mamy 160 mln zł długów – mówił Trzeciakowski.
Zdaniem panelistów spółkom węglowym jest teraz potrzebny spokój. – Konflikt społeczny w JSW w kontekście jej debiutu (planowany na 30 czerwca – red.) obniża jej wartość – powiedział prof. Turek. Paneliści zgodzili się, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, to konflikt będzie dyskontowany w cenie akcji.
– Nie zgadzam się z ministrem skarbu, że mają być sprzedane tylko stare akcje JSW. To łatanie dziury budżetowej i gangsterska prywatyzacja – mówił Olszowski. Resort szacuje, że JSW po połączeniu z Kombinatem Koksochemicznym Zabrze będzie mieć w gotówce 2 mld zł, więc emisja nowych akcji nie jest potrzebna. Paneliści zwrócili uwagę, że jeśli JSW zapłaci dywidendę, to nie będzie mieć dużych środków na inwestycje.
– Dlaczego Bogdanka pozyskała podczas debiutu pieniądze na rozwój, a JSW ma nie pozyskać – pytał prof. Turek.
– Środki z IPO stanowiły 50 – 60 proc. nakładów na nowe pole Stefanów. Bez nich podwojenie produkcji węgla w 2014 r. byłoby bardzo trudne – przyznał wiceprezes Bogdanki. Prof. Turek dodał, że jeśli debiut JSW ma być robiony na siłę, bo są wysokie ceny węgla koksowego, którego kopalnie z Jastrzębia są największym producentem w UE, to jest to nieracjonalne.
– Kto kupi akcje nowej emisji, jak będzie dekoniunktura? – pytał Olszowski. Innego zdania był wiceprezes Węglokoksu. – Sprzedaż musi być „na górce", trudno mówić, że decyzja o debiucie JSW jest nieracjonalna. Pytanie, czy spółkę stać na trzymanie pieniędzy na kontach – powiedział Oleksy.