Setki lat temu alchemicy próbowali znaleźć sposób na przemianę ołowiu w złoto. W pewnym sensie współcześni inwestorzy kontynuują tę tradycję, próbując zarobić na różnych rodzajach metali.
Inwestycyjnym hitem ostatnich lat jest bez wątpienia złoto, lecz pokaźne zyski przyniosły także inne kruszce. Od początku 2008 roku cena srebra wzrosła o 145 proc., palladu o 100 proc., a platyny stosunkowo niewiele, bo tylko o 14 proc. Wyniki te uwzględniają jednak skutki kryzysu, podczas którego ucierpiał również rynek metali szlachetnych. Od października 2008 r., czyli od końca kryzysu, srebro podrożało aż o 226 proc., pallad o 265 proc., a platyna o 80 proc.
Nie tylko spekulacja
Lokowanie pieniędzy w te metale ma tę zaletę, że w porównaniu ze złotem dużo mniej interesują się nimi inwestorzy finansowi. Ich ceny nie są więc aż tak podatne na spekulacje. W ubiegłym roku ponad jedna trzecia złota została kupiona z myślą o inwestycji. W przypadku srebra było to wyraźnie mniej; tylko 20 proc. popytu pochodziło od inwestorów. W przypadku palladu i platyny wskaźniki te wynosiły jedynie 7,5 i 6 proc.
Platyna, pallad i srebro mają za to szerokie zastosowanie w przemyśle. Dwa pierwsze metale szlachetne są wykorzystywane głównie przez branżę motoryzacyjną do produkcji katalizatorów. Pallad znajduje też zastosowanie w elektronice oraz stomatologii (robi się z niego korony i mostki).
Srebro ma z kolei właściwości antybakteryjne i dlatego jest używane w kosmetyce (kremy, wody kolońskie, płyny do płukania ust, nawilżane chusteczki). Ze względu na doskonałe właściwości przewodnictwa stosuje się je również w produkcji sprzętu elektrycznego i elektronicznego.