- Posiadamy z bratem trochę gotówki i zastanawiamy sie nad kupnem mieszkania na wynajem w jednej z tańszych dzielnic Berlina. Czy czynsz w tym mieście przekroczy stawki najmu lokum kupionego za tyle samo np. w Krakowie? Czy można za granicą kupić mieszkanie na wynajem za ok. 200 tys. zł? – pyta jeden z czytelników "Rz" (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
Zdaniem pośredników, mimo niekończących się spadków cen nieruchomości na europejskim rynku, trudno dziś o dość atrakcyjne lokum na wynajem za 200 tys. zł. Przeważnie na tak tanich ofertach zarobimy 6–15 tys. zł, znacznie rzadziej – 20-30 tys. zł rocznie.
Zła lokalizacja
Mieszkania w Berlinie i Krakowie kosztujące ok. 45 tys. euro, czyli ok. 200 tys. zł, znajdziemy w dzielnicach mało popularnych na rynkach najmu. - Co za tym idzie, ceny najmu są niskie przy dość dużych kosztach utrzymania – twierdzi Anna Nowakowska, przedstawicielka biura nieruchomości Carisma.
Np. w Krakowie, jak podaje Jan Zieleniewski, właściciel biura nieruchomości Inter-Polmex, kawalerkę można już kupić nawet za 160 tys. zł. Jednak mieszkania w kwocie do 200 tys. zł, zwykle znajdują się na obrzeżach miasta, lokalizacjach źle skomunikowanych z centrum czy innymi dzielnicami lub też w miejscach nie cieszących się dobrą opinią. – Trudno znaleźć najemcę na takie lokum, a czynsz, jaki wynegocjujemy, wyniesie zaledwie 500–600 zł miesięcznie. Jeśli jednak dołożymy do wyjściowej kwoty nieco więcej i kupimy np. dwa pokoje za 250 tys. zł, już nieco bliżej centrum, miesięcznie zarobimy ok. 1 tys. zł – wylicza Jan Zieleniewski.
Zdaniem Anny Nowakowskiej, w Berlinie wydamy 50 tys. euro (ok. 225 tys. zł) na 50-metrowe mieszkanie w kamienicy. - Stare okna, ogrzewanie gazowe niosą za sobą wysoki koszt ogrzewania, a takie lokum wynajmiemy co najwyżej za ok. 300 euro miesięcznie, czyli ok. 1,4 tys. zł. – mówi Nowakowska.